Po wczorajszym,jakże składnym logicznym wpisie postanowiłam wrócić i skleić coś w miarę logicznego i w miarę satysfakcjonującego( Chryste jakie trudne słowo :o).
Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że cholernie dużo zmieniło się od czasu, kiedy tutaj zaglądałam nie licząć ofc dnia wczorajszego. Wczoraj to był totalny spontan inspirowany smutkiem,złością i żalem, pisany pod tytułem "co mi ślina na jezyk przyniesie". Zmierzając do sedna ikontynuując przerwaną myśl, dużo się zmieniło. Można żec,że zyskałam to czego tak bardzo pragnęłam. Miłość. Poczucie akceptacji, i poczucie bycia kochaną.Doświadczyłąm tego stanu jakto jest być dla kogoś najwazniejszą kobietą. Tak, jestem w związku od około sześciu miesięcy. Sądziłąm, że kiedy mi się uda problem zniką bedę szczęśliwa, tak nie jest. Nie jest idealnie,tak jak to wypracowała sobie moja wyobrźnia. Na prawdę już nie wiem cóż mam czynić. Znów zostaję ze stosem myśli do przetrawienia, znów nie potrafię się za nie wziąć.
Kończę, bo czuję, że zacznę pisać głupoty..