Dźwięk wystukiwanych klawiszy jak terapia na fotelu.
Jeszcze lepsze rezultaty daje czytanie słów własnych po czasie , powroty niebanalne, z powodów (nie)znanych nam, ponowne odkrywanie.
Czasami lepiej lub częściej gorzej wychodzi nam, nawet pośród starań i słów wielkich, śmiech losu nie ma regulatora, krórym pokręcić by można i ściszyć, by nie drwił już tak. W najmniej ustalonym momencie - dzieje się, samo pchnie, podąża naprzód, w najmocniej potrzebnym - kurczowo trzyma sukni. Gdybym ja jeszcze w sukniach przemierzała świat, a nie w rurkach obciskających siniaki, wytłumaczalne byłoby to. Do pory tej każdy złoty środek okazał srebrem się, niby działa, a jednak ustaje po dniach kilku. Stąd zabawa, gra w podchody, które za dzieciaka nigdy nie przykuwały mojej uwagi. Może aktualnie na nie nadszedł czas, który kurczy się niemiłosiernie, prosi się, by skrzętnie dusić z niego, ile się da, najpiękniej jak tylko potrafimy. Chcemy i uczynimy. Niebanalnie to zrobimy.
Było w tym miejscu pewnie z tryliard razy,
jednak tak bardzo aktualne na wieczór tamten i ten:
https://www.youtube.com/watch?v=o8YxxmFTPdk