Nie śpię, nie mogę, nie chcę. Esemesuję do Ciebie. Dużo, tak, żebyś, kiedy wstaniesz rano, mógł się uśmiechać do mnie w ekranie monitora.
Wiesz, myślę, że powinnam być już troszkę bardziej kobieca. Jestem już na tyle duża, żeby pamiętać o tabletkach każdego ranka przed śniadaniem. I zapominam. Powinnam wiedzieć kiedy być bardziej wyrozumiała dla Ciebie. Gdy hormony pchają mnie w złą stronę, bawią się mną, a w konskekwencji ja bawię się słowami kierowanymi w Twoją stronę. Niesprawiedliwie. Powinnam dużo bardziej doceniać to, że jestem właśnie Twoją kobietą. Kiedy jesteś mną, we mnie, obok. Kiedy kochasz mnie i nie muszę się martwić, że jesteś jak tamci.
Tamtych wyrzuciłam do kosza. Myślę, że zrobiłam to już odrobinkę wcześniej. Zanim wszystko zaczęło się tak na tysiąc procent. Zanim moje serce czuło Twoje ciepłe ręce.
Wiesz, kiedy jestem tak daleko bardziej instensywnie myślę o tym, że chcę Ciebie. Znowu. Ciągle. Całego. Chcę ocierać się o Ciebie, kiedy jesteśmy w tłumie ludzi, biec do mieszkania jak najszybciej, być z Tobą tak do końca. Bardzo się cieszę, że mogę być Twoją kobietą.
Wiesz? Trzymasz mnie w swoich ramionach. Kiedy zasypiam, kiedy jestem zła, kiedy nie mogę oddychać, bo jest cudownie. Wiesz? Ty to wszystko wiedziałeś już wcześniej.