Ostatnio nie umiem zasnąć. Nie wiem czemu.
Może to przez stres? Ale ja zawsze się stresuję. Wszystkim, a już najbardziej tym, czym nie trzeba.
Ojęłam nową funkcję. Przekazałam drużynę. Zaczęłam studia. Jadę niedługo na kurs. Ale chyba nie ma aż tak bardzo się czym stresować... Na funkcji się odnajdę. Wiedzą, żę muszę się wdrożyć, to trochę zajmie. Drużyna jest w najlepszych rękach na świecie, plus moich. W trójkę dzialamy dobrze, jutro jedziemy na biwak. W 19 osób, tak dużego wyjazdu dawno nie było. A wszystko jest gotowe.To czym się stresować? Dzieciaki zostaną same dopiero z dorosłym drużynowym, umawiamy się na koniec roku szkolnego, że sami dadzą radę. A studia? W zasadzie to samo, tylko będzie trochę więcej szperania po książkach i pisania prac. Trzeba tylko przysiąść. Kurs też nie jest straszny, sama chciałam na niego jechać. Jedyne, co może mnie stresować, to coraz mniej czasu, i coraz bardziej marudzący rodzice, że nie ma mnie w domu. Też muszą się wdrożyć.
To dlaczego od miesiąca chodzę jak zombie, bo nie śpię do trzeciej, choć tak bardzo bym chciała? :(
No cóż, pomijając zmęczenie, dzieje się u mnie coraz stabilniej, a na pewno dobrze ;)