Wkurwia mnie wszystko.
Najłatwiej było by umrzeć, ale nie mam na myśli samobójstwa jedynie śmierć "naturalną".
Dlaczego w cudzysłowiu?
A dlatego że w dzisiejszych czasach nie ma nic naturalnego.
Wpierdalasz pyszności nasycone chemią, kwasami i innymi gównami typu E202,...
Uciekam do krajów w których czuję się obco, nie znam ich pierdolniętej mowy,
Do tego wszystkiego nie mam tutaj nikogo kto by mi pomógł tak jak bym tego oczekiwał.
A czego taki śmieć jak ja może oczekiwać więcej od życia że wogóle istnieje?
Samopoczucie wpływa w jakiś sposób na zdrowie, dobrze że cały czas mam chujowe.
Coraz biżej ta jedyna rzecz pewna w życiu, oczywiście śmierć.
Nigdy nie docenie tego co mam i na co mnie stać, czemu? Bo jestem na to za głupi.
Sram powoli na wszystko, brak drogowskazów, trace dobrą droge, chcę dążyć po trupach do celu.
Wkurwiają mnie puste osoby a jestem gorszy od Nich.
Czego mi tak naprawdę brakuje w życiu, abym był normalny?
Ja pierdolę znów piję, jest kurwa jakieś pierdolone wyjście ewakuacyjne gdzieś?
Zapierdol mnie, opierdol, wytłumacz mi coś, umoralnij to będę wkurwiony na Ciebie a będę robił swoje dopóki mnie nie dopilnujesz, cóż taki już jestem.
Mam to leczyć?