47.8, weekend był cały mój, nikogo w domu, tylko ja. Pan Maks przyszedł, boi się mnie, cały Maksiu. Kochany, siedział przy łóżku i robił herbatę, Pan Maks. Ktoś powiedział mi, że mnie kocha i ktoś w końcu zalał łzami moją koszulkę z mojej mojej winy, ktoś się mną interesuje, po paru miesiącach zamykania mu drzwi przed nosem, klnięcia, odtrącania Pan Maks rzucił naukę do matury i przyszedł na parę dni. Tak po prostu, ktoś z łatwością powiedział mi, że mnie kocha. Sobotnią noc głaskał po głowie, płacząc, mówiąc, jak dobrze nam razem będzie, że dostanie się do warszawy, bedziemy mieszkać w moim mieszkaniu, wyrzucimy meble mamy i kupimy nowe, codziennie będzie całował każdy centymetr mojego ciała, żeby całe wiedziało jak bardzo je kocha, zatopiłam się w marzeniach. W niedzielną noc to ja płakałam chodząc po domu, tuliłam jego zmęczone ciało, a drżałam cała jak się przebudzał, z ogromną miłością brał na ręce i kładł obok siebie. To było niesamowite, niczym się nie przejmowałam, odciął mnie od świata i otoczył miłością. Rano zrobił mi śniadanie, pokroił warzywa, zrobił dwa tosty z dżemem, jajecznice, kupił pączki i sok brzoskwiniowy. Źle zrobił, było doskonale do czasu kiedy pod moim nosem postawiono ten stos, ale wiedziałam, że się napracował, zjadłam tosta z dżemem i parę kawałków warzyw z sałatki. Pożegnaliśmy się o 22, pocałował i powiedział, że mnie kocha i będzie czekał do pieprzonej śmierci, aż zorientuje się że też go kocham .
KOCHAM i już za nim tęsknie, kiedy go tuliłam czułam, że jest wszystkim czego potrzebuję. Powiedziałam narazie, że to niemożliwe, ale mam nieodpartą ochotę pobiegnąć do niego i przesiedzieć całą noc opowiadając mu jak bardzo go kocham. Teraz jedyne co mi zostało to czekać aż znów przyjdzie, mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać.
bilans: miłość 1 000 000 kcal