Czas.
Zawsze mamy go za mało. Często próbujemy go zabijać.
A de facto to tylko on zabija nas.
Będąc w rozjazdach na różne krańce Polski, odczuwam czas coraz mocniej.
Od zbliżającego się momentu wyjścia z domu, kiedy to liczy się każda zbyt szybko upływająca sekunda, a mózg przypomina sobie coraz to nowsze niezbędne do wykonania sprawunki - aż do jazdy pociągiem czy autobusem, gdzie sekundy wloką się w nieskończoność.
Ale znajduję chwilę na refleksję.
Co ciekawe - najczęściej wtedy, gdy nie mam na to czasu.
Bycie w biegu wymaga planowania, co nigdy nie było moja mocną stroną. Planować trzeba wykorzystanie czasu, funduszy, energii, posiłków, snu... oczywiście, że plan to według Boga najśmieszniejsze słowo wymyślone przez człowieka - ale i tak lepiej go mieć, niż wciąż liczyć na łut szczęścia. Co nie zmienia faktu, że ostatnio chwile refleksji dopadają mnie przez zjawisko, które zawsze jest obecne, choć nie zawsze bezpośrednio dostrzegalne: chmury.
Kształty widziane w chmurach są fantastyczne. Sposób, w jaki układają się i kumulują, jak płyną po niebie w zawrotnym tempie lub leniwie i powoli, wizje, jakich człowiek doswiadcza widząc promienie słońca przebijające się przez nie, ich kontury rozświetlone jego blaskiem... Czego więcej chcieć?
Chyba tylko czasu. Czasu, ponieważ cokolwiek zobaczymy w chmurach, to mamy świadomość, że za moment zniknie, przeminie z wiatrem. Każda sekunda, podczas której spoglądamy w chmury, jest absolutnie niepowtarzalna. I to jest cudowne.
Patrzcie w chmury.
Puszczajcie wodze fantazji.
Doceniajcie fakt, że możemy tego doświadczać.
Piękno jest wokół nas, wystarczy się rozejrzeć... :)