Kończę się pakować. Chcę ograniczyć ilość rzeczy do minimum, a chwilę później wypakowuję bluzę, żeby zmieścić osiołka Kłapouszka. Bez niego chyba nie zasnę. Mogę wziąć tylko jedne perfumy, co przy mojej obsesji wydaje się nierealne. Ostatecznie decyduję się na Snowy Owl od Zoologist, zapach pasuje mi do aury i tworzy dystans, którego będę potrzebować. To dla mnie potężne wyjście ze strefy komfortu. Nie będzie mnie dwa tygodnie, więc podlewam kwiaty. Zostały mi trzy godziny w domu. Nie chcę się stresować, spróbuję zrobić lekkie rozciąganie i krótką medytację. Jestem dumna z tego, że nie panikuję. Pewnie zacznę tuż przed wyjściem z domu, ale na razie jest okej.