czas ucieka moją największą obawą
marznę w dymie wobraźni
kalejdoskop wrażeń
marzę o pustyni, lesie - ucieczce
wymyśliłam dziś Śmierć:
otulić się bezpiecznym i błogim kokonem H, odwiecznej towarzyszki jaźni
odpłynąć w percepcyjny bezkres o zachodzie/wschodzie słońca
dwudziestego siódmego dnia dziesiątego miesiąca
nic nie poradzę, taka chemia w mózgu
rozmyłam się w tym szumie
pomysł: jak Andy Warhol nosić dyktafon w kieszeni, nagrywać muzykę życia w pośpiechu i nieustannym poczuciu zagrożenia czy wyobcowania
przez sześć lat słyszałam
za długie zdania!
teraz, po oscylacji między euforią wywołaną obecnością Gwiezdnego Chłopca
rozpaczą i przerażeniem - skutki strachu przed odpowiedzialnością i przymusową emigracją z młodzieńczej niewinności, abdykacją wyobraźni i odwagi
nie mają początku ani końca, płyną
chaos kontrolowany
jak Anioł Stróż
złotym cieniem mi błogosławiący
"Spisywałem milczenia i noce, notowałem niewyrażalne. Utrwalałem zawroty głowy."
tylko lepkiego żaru mi brak
miotam się jak ćma
kruszeję
nie mogę stawiać kolejnych kroków
zaczęłam podejrzewać
że obchodzenie urodzin tego dnia
co Sylvia Plath
obliguje do ciągłej próby zbicia szklanego klosza
zaburzona to klucz
tak różne od siebie podsystemy Ja
boję się asymetrii twarzy
czy lewe oko nadal jest oknem duszy?
wewnętrzna pstrokacizna
kim jestem?
niebywałe
zmaganie z istotą egzystencji
mam chrapkę na Kafkę
brakuje mi nocnymi po mieście strasznych rejsów
gapienia się na Rotundę z wytężonym słuchem
kamikadze (w białym szalu)
pogrzebanych relacji
wyrwy są głębokie...
- biorę głęboki wdech
cholernie mi tego brakowało
plucia trzewiami w przestrzeń
milczenie ponownie stało się moim domem
zbliża się zima
sezon bezcelowych podróży
czy uda mi się pokonać przerażenie?
odpływ wciąż zapchany
sięgam korzeni
balansuję na krawędzi ostrza
zawsze wracam
oby
http://www.youtube.com/watch?v=7dESdS7m7Rc
otóż to