-Luck! Szybciej!-wraca Hanah i jak gdyby nigdy nic pociąga Lacka za rękaw i kieruje w stronę jadalni.
Siedemnastolatkowi zaczyna kręcić się w głowie. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Upada.Jego ciała zaczyna drżeć. Dostaje drgawek. Słyszy krzyk. Widzi tłum ludzi podbiegający ku niemu. Czy to znowu tylko sen? Nie. Tym razem to rzeczywistość. Zamyka powieki. Zasypia.
-Już lepiej?-czuje czyjąś dłoń na swoim czole.Trudno mu przełknąć ślinę. Potrzebuje wody. Jego pragnienie natychmiastowo gasi Sara-osobisty anioł stróż Lucka. Sama jeszcze nie wie, jakie trudne zadanie ją czeka.
-Tak, w porządku, dziękuję.-mówi po chwili.
-Spałeś 10 godzin, lekarze do tej pory nie umieją wyjaśnić co było przyczyną tego nagłego napadu drgawek. Twoi rodzice lada moment powinni tutaj się zjawić.
-Czy ty...czy ty jesteś, byłaś ciągle przy mnie?-zapytał nieśmiało.
-Jakby nie było to nasz wspólny pokój, nie miałam się gdzie wynieść. Jesteśmy na siebie skazani.
-Nie mam nic przeciwko temu.-uśmiechnął się lekko.
-Pójdę po Hanę, powinna cię zobaczyć.
-Nie zostawiaj mnie.- Luck szybko chwycił dłoń blondynki i pociągnął w swoją stronę. Sara nie kryła zaskoczenia. Zmrużyła oczy, na jej czole pojawiła się lekka zmarszczka zdziwienia. Przeniosła się z krzesła na bok jego łóżka.
-Luck, wszystko w porządku? Pójdę po lekarza.
-Błagam, zostań. Ona znowu tu przyjdzie...
-Ale kto? Luck, co się dzieje?
-Nie odchodź, po prostu zostań.-mówiąc to coraz mocniej ściskał dłoń dziewczyny. Sara przytuliła pocieszająco przerażonego chłopaka.
-Cii, już dobrze. Znowu ją widziałeś? To przez nią?
-A jednak ją znasz?
-Zaciekawiłeś mnie opowiadając o niej. Poszłam tam gdzie trzeba i poszperałam trochę. Owszem, kiedyś przebywała tu niejaka Emma Storm. Powiesiła się w tym budynku dwa lata przed moim przyjściem tutaj. Potem nastąpił radykalny remont, odnowienie budynku. Sprawa ucichła, nikt nic nie wspominał...aż do teraz. Twój opis zgadza się ze zdjęciem, które widziałam.
-Chce to zobaczyć.-nowa informacja tak zaciekawiła siedemnastolatka, że od razu dostał sił i energii.
-Wiedziałam, że tak będzie jak ci powiem...mogłam jeszcze zaczekać. Leż, nie wolno ci się ruszać.
-Saro, ja muszę dowiedzieć się czego ona ode mnie chce. Dokąd chciała mnie zabrać, wtedy na schodach. Nie zrozumiesz...odkąd tu przyjechałem czuję się obserwowany. Jestem tutaj drugi dzień, dobrze mówię?
-Tak, przespałeś całą noc, i poranek. Mamy 10.00 rano. Rozumiem cię, ale twoja zdrowie jest w tym momencie najważniejsze, nie uważasz?
-Masz rację, przepraszam.
-Będzie dobrze.-Sara jeszcze mocniej uścisnęła zdruzgotanego siedemnastolatka. Miała nadzieję, że jej obecność i dotyk pomogą mu. W takiej pozycji trwali około piętnastu minut. Sympatia, jaką obdarzyli się już na początku znajomości sprawiała, że nie czuli dyskomfortu. Błogi stan w jakim się znaleźli przerwało skrzypnięcie starych, drewnianych drzwi.
CDN
Wszyscy, którzy czytają pozostawiają po sobie komentarz.