Przecież jest okej.. podobno. Codzienna monotonia. To samo.udajesz.Do momentu gdy zaczynasz udawać przed sobą.Próbujesz dla swojego dobra , okłamywać kogoś, ale i tak robisz to samo z sobą.
sama nie wiem od czego zacząć...
Ludzie tak bardzo się zmieniają...
Słowa, czyny.. wszystko jest już inne.
Ja jestem inna. Szukam winy u pozostałych, a tak na prawdę problem tkwi we mnie .. .
czas wreszcie się przyznać.. tak, boję się. boję się życia.
kolejnej pseudo-miłości, kolejnego oddechu, odrzucenia.
Niepewność.. taki artystyczny rozpierdol.
Masa ambiwalentnych uczuć..
Czas pogodzić się z tym jak jest, z tym co mam.
Zachować wspomnienia. Ale przestać nimi żyć.
Rozbudzić się do dalszego życia.
Chyba dopiero do mnie dochodzi jaka jest teraźniejszość.
Mocno pojebana. Ale trzeba zapieprzać do przodu.
Ps. Cieszę się tym że u Ciebie jest już dobrze.
Życzę Ci tego. Teraz mogę iśc dalej.
a płaczesz ze szczęścia czy z bezsilności ?