Nie wiem nic. Jest wokoło ten rzeczy niepokój,
który rzeki przesyca i morza obłoków,
który jest sam przez siebie, a ja ponad którym
jestem jak smutne dziecko przenoszące góry.
I tak to jakoś jest. Smutno, choć nic się nie dzieje. Jakoś tak... pusto. A już niedługo zacznę znów pędzić przed sesją. Przez chwilę będzie zbyt dużo do zrobienia, żeby o czymś myśleć. Tylko czy zawsze będzie taki zamiennik? Studia kiedyś się skończą. Boję się, że któregoś dnia obudzę się i stwierdzę, że zmarnowałam wszystko, że trzeba było jednak się zatrzymać i pomyśleć, znaleźć w tym wszystkim sens. Boję się, że gdzieś po drodze zgubię wszystkich i zostanę sama. A teraz na dodatek jestem przerażona tym, że napisałam aż tyle.