Tak, zgadliście. Nienawistny tytuł miał was zachęcić do przeczytania. Wdepnęliście w gówno, miłego wąchania...
Ktoś kiedyś zagadnął, iż życie to niekończące się pasmo rozczarowań. Inny, że żyjąc dążymy do doskonałości...
1 rok - narodziny Rodzisz się. Wszystko dookoła jest obce, straszne, przewrotnie zarazem fascynujące. Oglądasz dziwne twory oczami małego statysty. Nie myślisz, nie masz problemów, czujesz, lecz nie masz pojęcia, co to czucie niesie. Jesteś prawdziwie szczęśliwy, żyjesz sobą.
2 rok - pierwsze upadki Rośniesz, nauczyłeś się chodzić. Dalej nie myślisz. Szczytem twej myśli jest rozważanie czy płakać jak się pieprznie na dupsko by mama pogłaskała czy też nie. Mimo pierwszych niedogodności nadal jesteś szczęśliwy.
3 rok - pierwsze gadki Zaczynasz komunikować się z innymi i poznawać świat. Zaczynasz myśleć. Twój umysł się otwiera, jednak cały czas patrzysz przez pryzmat dziecinnej prostoty i dostrzegasz tylko to, co przepuszcza twój umysł jako zrozumiałe i jasne. Nie przejmujesz się niczym więcej, nie zaprzątasz sobie czymkolwiek głowy.
10 rok - wirujący neuron Z czasem zaczynasz przekonywać się, że świat to nie idylla, jaka kreowała się w twoim ograniczonym młodością umyśle. Pierwsze kopniaki w dupę, jednak lekarstwem na wszystko są łzy. Wolno Ci płakać, przecież nie umiesz jeszcze wyrazić się inaczej niż płaczem.
I tak dalej... świat zaczyna pokazywać swe prawdziwe oblicze. Zarażony chorobą miłości, kochasz& Kochasz i doprowadzasz się na krawędź przepaści. Tracisz głowę dla kogoś, kto nie jest jak Ty, choć Ci się tak wydaje. Zaprzedajesz swe serce komuś, kto może podłożyć pewnego dnia świnię prosto w krocze. Tak cię nauczono, masz kochać.
Pielęgnujesz w sobie niszczycielską siłę, skuwającą Ci umysł i kierującą do dna egzystencji.
Nie chce mówić już o dzisiejszym uprzedmiotawianiu miłości. Takie uczucia nie mają z tym nic wspólnego. Tak gwoli informacji.
Miłość zakuwa Cię w kajdany, przestajesz być wolny w swej myśli, przyjmujesz sugestie swej drugiej połówki, dostosowujesz do niej swój pogląd, zatracasz swoją niepowtarzalność. Skręciłeś na jednokierunkową chłopie, jednokierunkową zakończoną ścianą z pustaków, drogę dziurawą niczym przeciętny polski dukt.
Smucą mnie dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że ja sam dałem się złapać kiedyś na miłość i płacę słono za to do dziś, choć nie tak mocno jak niegdyś. Miłość moja wyrządziła takie spustoszenie w mojej psychice, że momentalnie straciłem swój mentalny sens istnienia. Obarczałem siebie, nie będąc jednak winien. Poświęcałem się dla kogoś, nie dbając o dążenie do własnej doskonałości.
Wyrwałem się. Cóż z tego? Nadal wspomnienia o tym przypominają mi o wielkich błędach i nie mogę w harmonii z własnym umysłem pracować. Ba, tego tekstu też nie mogę poprawnie napisać, same krótkie urywki mych myśli na kartkę mogę zrzucić.
Cóż, być może kiedyś dopracuje swój umysł, swój, nie cudzy z elementami swojego, na taki poziom filozoficznej głębi, że będę mógł już całkiem chłodno i uczenie na taki problem spojrzeć.
Przecież trzeba mieć marzenia.
22 GRUDNIA 2019
12 PAŹDZIERNIKA 2019
18 WRZEŚNIA 2019
11 WRZEŚNIA 2019
8 CZERWCA 2019
25 MAJA 2019
2 MAJA 2019
25 KWIETNIA 2019
Wszystkie wpisy