Zimno, choć ogień się pali,
(jestem jak Samson pomiędzy filarami)
i się wali dach, (sypie grad), nie chcę tak więcej.
Wyciągam w Twoją stronę moją zimną rękę.
Kiedyś wyciągnę Ciebie z ruin i pokonam potwora,
kiedyś przyjdzie na to pora
(a ten potwór to sam ja i za często go uwalniam,
przepraszam, nie ogarniam, kiedy czas ciągle zwalnia)
Ty i ja i kilkadziesiąt pustych metrów kwadratowych,
a na każdym stoisz Ty, znowu dostaję do głowy.
Opanowałem sztukę spania z otwartymi oczami,
telekinezę, telepatię (chcę Cię ściągnąć myślami).
photoblog
12 MAJA 2016