photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 PAŹDZIERNIKA 2019

511/ Niedziela

Niedziela, 17:17

 

 

Serce wali mi jak szalone, gdy zaczynam tutaj pisać. Nie wiem dlaczego, przecież robiłam to setki razy, a gdyby zliczyć wszystkie miejsca, w których kiedyś przyszło mi zapisywać swoje życie to z pewnością nawet tysiące. Nie odzywałam się cztery miesiące, ale od czasu do czasu tutaj zaglądałam bijąc się z myślami czy czegoś nie napisać. Ostatecznie zrobiłam to dopiero dzisiaj, bo po prostu tego potrzebuje. Ten blog jest miejscem, do którego będę wracać zawsze, nie ważne od tego ile czasu upłynie, zdażyłam się już o tym przekonać przez ostatnie osiem lat. Nie wiem od czego mam zacząć, a że normalna nie jestem to zaczne od środka. 

Nie pojechałam na wyczekane wakacje do Emiratów ani tam, ani nigdzie indziej. Nie mam kontaktu z przyjaciółką, jedyną jaką kiedykolwiek miałam. Dostałam się na prawo na wymarzony uniwersytet. To tak w dużym skrócie. 

Zazwyczaj pisałam tutaj tylko o swoim życiu, ale chyba zrobie wyjątek. Moja "przyjaciółka" wystawiła mnie z tymi wakacjami dla chłopaka, którego znała miesiąc! Wyprowadziła się do niego, do innego miasta, w tym tygodniu dowiedziałam się, że jest w ciązy i bierze ślub. Od czasu wyprowadzki się do mnie nie odzywa (głupio jej, że tak mnie wystawiła z wakacjami), więc o wszystkim dowiedziałam się od koleżanki i z instagrama. To przerażające, że w jednej chwili ludzie stają się sobie całkowicie obcy. Jej obecna sytuacja natchnęła mnie do wielu przemyśleń dotyczących własnego życia. To pewnie zabrzmi okropnie, ale ja zawsze dostaje to czego chce, a może raczej powinnam napisać inaczej, dostaje zawsze to, na co bardzo ciężko pracuje. Na tym photoblogu raczej nie ma osób, które kojarzą mnie z czasów kiedy miałam 14/15 lat i nie pamiętają jak wtedy wyglądało moje życie, byłam dzieckiem, które sobie w życiu nie radziło i nie miało nikogo kto mógłby mu pomóc. Każdy mnie olał, szczególnie rodzice. 07/08/2011 postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem, miałam 14 lat, ale byłam zacięta, gdyby nie decyzja, którą wtedy podejąłam to boję się pomyśleć jak teraz wyglądałoby moje życie, pewnie skończyłabym zawodówkę, ledwo wiązała koniec z końcem i nadal słuchała pretensji i narzekań mojej matki nie potrafiąc się jej postawić. Jestem tego bardziej niż pewna. Ale się postawiłam, nie matce, życiu. I od tego czasu robiłam wszystko, co mogłoby mnie przybliższyć do celu, nadal to robię. Ciężko pracuje, myślałam że jestem do tego przyzywczajona, ale trzy tygodnie studiów prawniczych wykończyły mnie dokumentnie, nie żartuje. Ale do czego zmierzam, ja wiem, że idąc dalej taką drogą osiagnę to co sobie zamierzyłam, ale... czasami się boję, że zostanę sama. Właściwie nie wiem dlaczego się tego boję, przecież samotność jest mi dobrze znana. Ale co jeżeli za 20 lat będę miała wszystko oprócz osoby, z która będę mogła się tym dzielić? A może tak być, patrząc na ilość energetyków i kawy jaką piję to mogę nie wytrzmać do końca roku. Czasami mam wrażenie, że najlepsze lata mojego zycia uciekają mi pomiędzy palcami, ale za chwilę się mityguje i uświadamiam, że przecież tak musi być. Za bardzo się starałam, by dostać sie na te studia, teraz musze się strać nie tylko, by się utrzymać ja chce być dobra, najlepsza. Ponoć w życiu są rzeczy, dla których warto się poświęcić, więc może to jest moja. Może, a może jednak nie? 

 

Ten wpis jest okropny i zdaje sobie z tego sprawę. Przeskakuje z tematu na temat, nic jest spójne, ale potrzebowałam przelać swoje uczucia i wątpliwości na klawiaturę komuptera. Od razu mi lepiej. Narzekam bardzo dużo w swojej głowie, ale w głębi siebie wiem, że wybrałam dobrą drogę. Czasami wydaje mi się, że mogłabym sobie na chwilę odpuścić i iść np. na randkę, ale co mi po takim spotkaniu skoro wiem, że nic z tego nie będzie. Nikt normalny nie wytrzma z taką osobą jak ja. Jestem nieznościna, mam bzika na punkcie kontroli (kontroli samej siebie, nie drugiej osoby), a poza tym swój czas dzielę pomiędzy dwa kierunki studiów, naukę, projekty, ksiażki. Przykro mi jest jedynie w momentach, gdy słyszę, że ktoś układ sobie życie, bierze ślub, mieszka razem, zachodzi w ciążę, bo czuję, że mnie coś omija. Ale coś za coś prawda? Oni układają sobie życie rodzinne jak układam można powiedzieć, że zawodowe i idzie mi dobrze, ostatnio mogłabym nawet powiedzieć, że bardzo dobrze. 

 

Jestem dosyć podminowana pisząc to, bo słucham This I Love. Kiedyś przeczytałam o tej piosence w jednej książce i od tego czasu bardzo dobrze mi się kojarzy. Okej, dodaje ten wpis, bo czuję, że potem mogę sie nie odważyć, sama nie wiem dlaczego. Pociesza mnie jedynie myślę, że i tak nikt tego nie przeczyta. 

Komentarze

underthemoon "Pociesza mnie jedynie myślę, że i tak nikt tego nie przeczyta." No to muszę Cię zasmucić ;) Wiesz, tak sobie Ciebie czytam i... mogłabyś być moją bratnią duszą jak to mówiła Anka z Avonelea. Ten lęk i ten perfekcjonizm. Ta samotność i mętlik. Ta siła.
Czule całuję Cię w sam środek duszy w to puste miejsce po przyjaciółce.
01/04/2020 20:48:50
Photoblog.PRO cymamon Wzruszyłam się czytając ten wpis i trzymam za Ciebie mocno kciuki!
02/11/2019 12:40:25
ashleen Ah kochana, zawsze miałaś do tego skłonność :)
04/11/2019 10:10:50

pisicuta Osobiście nie uważam że coś za coś i różne role można łączyć. Potrzebę bycia naj we wszystkim da się ogarnąć psychoterapią, tak jak potrzebę kontroli i inne cechy które uważasz w sobie za złe/przeszkadzające. No ale ja mam tylko jeden kierunek studiów, który z resztą skończyłam z marnymi ocenami :p nijak się to ma do sukcesów w życiu zawodowym teraz no ale, różnica jest między nami. Myślę że jeżeli czujesz, że ci czegoś brakuje to znaczy, że warto się o to postarać. Gdybyś rzeczywiście nie potrzebowała związku, dzieci i domu to w ogóle byś o tym nie myślała. A skoro się zastanawiasz i próbujesz na siłę przekonać sama siebie że jest inaczej to znaczy, że jednak tego głęboko chcesz. Jak to mówią trzeba pocałować mnóstwo żab żeby znaleźć księcia- nie o księcia chodzi oczywiście ale zanim spotka się osobę z którą się rzeczywiście chce spędzić życie bo np oboje będzie podobnie nienormalni, to trzeba dać szansę iluśtam ludziom. To nie jest marnowanie czasu. Marnowanie to przekonywanie siebie że masz inne pragnienia na życie niż masz rzeczywiście. A połączyć serio, jak się chce, to nie jest aż tak trudno. Mi się wydaje że ja dużo robię w życiu i ogarniam, daje radę. Czyli da się. A skoro tobie chęci, sił ani determinacji nie brakuje to tym bardziej dałabyś radę być super w zawodzie, super indywidualnie, i super jako partnerka/matka.
28/10/2019 20:38:35