chwila bez deszczu. z wczoraj.
koniec urlopu zbliża się wielkimi krokami. jak ja to przeżyję? czy dam sobie radę po powrocie?
a właściwie, czy damy sobie radę?
z jednej strony chciałabym zostać, zacząć studia tutaj, w ukochanym Wrocławiu, przy boku ukochanego.
z drugiej jednak dostałam się na tę georafię w manchesterze i głupia byłabym nawet nie próbując,
czyż nie?
o ile łatwiej byłoby mając minimum 5 zer na koncie. co z pewnością wiążę się z większymi możliwościami, mniejszą ilością zmartwień, znacznie mniejszymi ograniczeniem.
a teraz jedź sobie do tej nudnej anglii, niech miną 2/3 miesiące i nie mając wyboru, zmuszony brakami, wracaj do kraju. co to za przyszłość?
oczywiście, nie spróbujesz = nigdy nie dowiesz się, czy było warto, czy jednak się uda, czy też nie.
dlatego chyba jednak zamierzam spobować. choćby nie wiem co.
i oby bez powrotu za 3miesiące..