ho. wakacje się skończyły, szkoła zaczeła. No i tak oto trzeba zacząć się uczyć bo przecież mam ambitny plan zdania cudownie naszpikowanej stresem matury. Ale, bo zawsze jest jakieś ale, daje sobie dziś dzień na marudzenie, no bo czasem można. Nie chce mi się zabierać do jakiejkolwiek nauki w najbliższym czasie, w sumie nie mam nawet teraz gdzie rozłożyć się i uczyć lub colokwiek ._.
Nie mam nawet aktualnie gdzie rozjebać się z kubkiem "zajebiście magicznego" kakao.
A w szkole to mimo że mineło dopiero kilka dni to nie umiem wytrzymać i co chwile mam zajebistą chęć wbicia nauczycielom długopisa lub cokolwiek innego w udo lub ewentualnie w szyje..
czy jeśli wykończe psychicznie połowe otaczającego mnie społeczeństwa będę mieć kłopoty? :}
w ogóle, wiecie gdzie mam tego waszego boga?