Dziś bardzo krytycznie przyjrzałam się mojej diecie. Zaczełam tolerować u siebie dni słabości, tolerować to, że czasem zjem coś słodkiego, coś niezdrowego. Zapomniałam o moich przekonaniach, że każdy posiłek wpływa na ogólny stan organizmu. No bo co tam, podjem jakiegoś świństwa, poćwiczę, spalę a potem nażrę się sałatki i będzie git. Ah to oszukiwanie samej siebie...
Mam masakrycznie zagrzybiony organizm (mucor mnie zaatakował i drożdżaki), dodatkowo mam jakiegoś pasożyta międzykomórkowego, a ja bezkarnie pozwalam temu całemu syfowi się rozrastać. Wiecie co laboroantka stwierdziła, jak tylko zobaczyła moją krew?
"Ojojoj, coś Cię zżera." Uroczo.
Dowiedziałam się o tym jakiś miesiąc temu i do tej pory nie zdałam wam relacji z badania żywej kropli krwi. Ehhh... Szczerze, to wyleciało mi z głowy.
Dzisiaj przejrzałam tą ostatnią diagnozę i jeszcze wcześniejszą, którą dostałam pół roku temu. Swierdzam, że nie zrobiłam NIC.
Nieprzyjaciele dalej sobie balują w organiźmie. (Jedyne co mi się udało to uzupełnić minerały i witaminy)
Skończyło się opieprzanie dupska i ciągłe "No dobra, dzisiaj jeszcze to zjem, ale od jutra KATEGORYCZNY zakaz" Ehe. Fajnie. Pieprzone pół roku czekam na to "jutro".
Praktykowałam zasadę, że wszystko człowiek może, ale z umiarem.
No na litość! Jak można wpajać w siebie niszczące produkty, licząc na to, że będzie się zdrowym?! JAK?
Ok "wszystko z umiarem", ale jak się je umiarkowanie zdrowo, to zdrowym też się jest umiarkowanie, czyż nie? Przecież mi nic nie jest. Tak tylko raz na jakiś czas przestaje mi pracować żołądek i jelita. Taka tam błahostka. <co za sarkazm>
WRRRRR Monika!!!
Dziś TEN artukuł bardzo mi otworzył oczy. Szczerze - polecam każdemu go przeczytać. Przypomniałam sobie moje przekonania, które leżały gdzieś zakopane pod wygodnym życiem, które zaczęłam kreować.
Więc dziś nie mówię - od jutra. Działam już teraz, w tym momencie. OD DZIŚ. (mimo, że uznaję dzień za czerwony, bo dzisiejsza reflekcja napadła mnie własnie, kiedy wcinałam 3 czekoladkę i pomyślałam sobie jak bardzo tym uszczęśliwiłam tym moich wrednych mieszkańców)
Postanowione. Jest o co walczyć, muszę sobie poprawić florę bakteryjną, bo już fizycznie (brzuch..) jak i psychicznie wysiadam. Chcę mieć w końcu czystą krew od tych złodziei energii i W KOŃCU dobrze pracujący układ trawienny. Warto. Warto zrobić rewolucje w codzienności.
Ohh jaki ten wpis jest gorzko-ironiczno-...motywacyjny?
(Edit: poprawiłam błędy. Wybaczcie, że wczoraj dodałam ten wpis, tak nimi naszpikowany.)
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31