Do pakowania walizek jeszcze trochę czasu ale mimo wszystko codziennie już odczuwam coś na kształt nerwów. No bo będę sama, będę bez.. No właśnie. Może powinnam napić się kawy. Przemyślenia, raz takie raz inne, nieopanowanie i stres, coś jak szczęście, uśmiech i perspektywa. Zaburzona percepcja jednolitej przyjemności i niedokładny obraz tęsknoty tworzą w mojej głowie barwny kalejdoskop. Jak najbardziej, jak najdłużej, jak najwięcej czasu razem. Narazie nie wiem, jak sobie to wyobrażam. Widzę tylko jak usycham i uśmiecham się do myśli, że umrę jak Bestia, gdy Bella nie wróciła na czas. Umrę z tęsknoty. Czasami mam wrażenie, że kocham tak mocno, że aż boli. Czasami mam wrażenie, że nie boli wcale.
A teraz będzie bolał brak dotyku, brak uśmiechu, którego nie zastąpi żaden wirtualny głos czy obraz. Ale jednak gdzieś kryje się cień uśmiechu, kryją się słowa otuchy, wiara w możliwości no i nadzieja, że może tylko na chwilkę.
wyżej Sky Tower