Chciałem "wygłosić" swego rodzaju przemówienie, które nie będzie należało do tych krótkich. Pewnie tylko nieliczni przeczytają je do końca. I pewnie dla większości z Was - czytających- moje słowa nie będą miały żadnego znaczenia. Chciałem napisać swoje przemyślenia, które jak to sie mówi... płyną z mego serca. Zważając na okoliczności. Przez nas ludzi żyjących na tej planecie - Ziemi - pojęcie śmierci jest po części źle pojmowane... uznajemy to "święto" za smutne, żałobne i wszyscy jesteśmy smutni... to prawda, mamy powody do smutku, ponieważ gdy odejdąbliskie nam osoby : rodzina np. babcia, mama ; przyjaciele, koledzy, nawet nauczyciele to jest nam przykro bo już nigdy na tym świecie ich nie spotkamy... mam tu ba myśli to , żę śmierć osoby pojmujemy jako swego rodzaju złą wiadomość itd. , a tak nie powinno być...pomimo , że ktoś umiera na Ziemi , umiera tylko ciało a nie dusza tej osoby, to powinniśmy się cieszyć z tego , że odeszła ta osoba do Pana Boga, najlepszego miejsca, do jego królestwa i tam tej osobie będzie się świetnie żyło, może nawet lepiej niż na Ziemi. Tam Pan Bóg się nią zaopiekuje. I kiedyśgdy przyjdzie na to czas znowu spotkamy tą osobę - u Pana Boga. Powody do smutku są i ja też płakałem nie raz na POGRZEBACH. Ale weźcie to co napisałem pod uwagę. Każdy wie , że mam na myśli Paulinę. Nie ważne jak postrzegaliście ją za życia na Ziemi, ważne jak ją postrzegacie teraz... na pewno wielu z Was postrzega jąjako silną, radosną, mądrą, uzdolnioną, wesołą, zabawną i ładną dziewczyne i taką ja zapamietacie... i właśnie to uczucie pustki bez niej jest dobijające i można powiedzieć jednoczy wszystkich bez względu na poglądy i przekonania w tym oto smutku i wszyscy współczujemy jej rodzinie, łączymy sięz niąw cierpieniu. Postrzegamy Paulinę jako silną kobietę, której niestety nie dane było dłuższe życie na tej planecie, ale tą która za życia dzielnie walczyła, za życia tu... jako dziewczynę... z bólem przyznam to... chorą... ale chorą można powiedzieć tajemniczo, ponieważpo tej osobie - Paulinie Kosińskiej - nie dało się poznać, że była chora... cieszyła sięzawsze swoim życiem, nie wybrzydzała, cieszyła się z tego co miała, miała też marzenia i była świetną dziewczyną... i nadal nią jest.
Więcej narazie nie mam do powiedzenia... przyjdzie mi cośdo głowy to dopiszęto.
Po prostu brak mi i Wam wszystkim słów.
Taki cios dla wszystkich : rodziny, przyjaciol, kolegów, znajomych, nauczycieli i nawet wrogów myślę... okazał się niemiły.
Ale musimy go przezwyciężyći myśleć pozytywnie.. nie brać złych stron pod uwagę, ale tylko te dobre! I wierzyć, że jeszcze się z nią spotkamy.
Te ostatnie słowa o pozytywnym myśleniu kieruję przedewszystkim do Mariki , która z tego co mi wiadomo siedzi w domu i nie może sie pozbierać... Mariko przeczytaj to i wywnioskuj coś z mych wypowiedzi, wiem, że to jest trudno w tej sytuacji coś takiego zrobić... ale mówię Ci Marika... myśl pozytywnie!... Słowa te kieruję też do SILNIEJSZEJ Patrycji... która STARA SIĘ myśleć pozytywnie... i tak trzymaj dalej!
mar1kaaa3 uhh Arno bardzzo mi miło że o mnie pomyślałeś. . ale jak już Ci wcześniej pisałam trudno jest zmienić swój własny tok myślenia.
Napewno wiem że jest jej tam lepiej . .
ale jednak ta tęskonta. . to cholerna tęskonta nad którą nie da się zapanować.. bynajmniej Ja nie potrafie. .:(
życie niby toczy się dalej . . ale to już nie to samo . .