Jutro się wybieram na konferencję. Wszystko wskazuje na to, że się spóźnię z godzinę... no cóż, trudno. Jeju... czemu te konferencje bywają tak daleko? Warszawa to jeszcze zrozumiem, ale Śląsk? Średnio mi się chce jechać, ale przynajmniej tym razem wyjdę na scenę a to będzie miłe uczucie.
Irynka pojechała na tydzień i wszystkiego mi się odechciało. Praktycznie, to ja nie żyję. Nie żyję od prawie tygodnia i ten mój stan nędznej egzystencji będzie tak trwać zapewne do niedzieli. To i tak cud, że mi się jeszcze jakoś chce jechać na tą konferencję.
Chcę już 18 Sierpnia i Kijów... piękny Kijów <3
Jeszcze tylko 13 dni... wytrzymam...
Chyba przestanę oferować ludziom pomoc, bo czasem się czuję, że chcę komuś na siłę pomóc.
I nie mam cukru, skończył mi się pierdolony cukier!
A komary są głupie.
I ten wpis też jest głupi, usunę go.
Albo nie?