To jest tak zawsze, po detoxie zawsze przychodzi ciąg ...
Obecnie wracam do siebie .. po raz kolejny .. moge mieć tylko nadizeje że pojwi isęprzy mnie ktoś kto zajmie się mną i będzie trzymał na detoxie. Bo prawda juz jest taka ze nie umiem sobie z tym poradzić. Nie umiem być z tym sama.
Dlaczego takie zdjecie?
Myśle że generalnie czuje sie psychicznie jak ten budynek ... z różnicą że nie wywieszam białej flagi. Jeszcze nie. Puki mam siłe by walczyć będe walczyć.
Defacto że nigdy nie było jeszcze tak że ostatnia akcja kończyła się niewypałem. Zawsze mi się uda. Bo zawsze w swoich kłopotach zobacze dobry akcent.
Muszę sie odegać.
Czuję się jakbym sobie sama wyrwała serce i patrzyła jak bije. ale musiałam tak zrobic. Nie ma sensu zadawać sobie ciągły ból jeśli nic to nie zmieni. Trzeba zyć dalej, trzeba przestać cierpieć ... Musiałam to zrobić. Nie można sprawiać sobie takiego bólu i jeszcze mówić innym że nie boli cie wcale ...
Cierpie ... bo wyrwałam z siebie kawał uczuć które mogłabym jeszcze żywić, ale to byłoby bez sensu ...
No trudno .. było mineło. Tak miałobyć. Walczyłam samotnie choć powinnam tego zaprzestać ajk tyko dowiedziałąm sie jak to wygląda.
Ale teraz moge próbować znowu. Odtańczyć ten badawczy rytuał i zobaczyć jak potoczy się świat. Jeśli w ogólel coś się ruszy.
Czuje czasami że jestem juz kimś innym. Bo jednak kancerowanie własnego mózgu to jego zmiana. Nie jestem juz tą samą osobą.
Ona wciąż mnie pożada. Czasami daje znać o swoim pięknie. Czuje ją czasami kiedy gdiześ ide. Widze w oczach ludzi ... widze jak mnie woła i mówi "będzie łątwiej kiedy znów sie spotkamy". Tylko widzisz maleńka, jak długo będe znajdować sobie ludzi których choć troche to obchodzi albo którzy pytają jak mi idzie ... tak długio bede w siebie wierzyć ...
Musze walczyć. Zniszczyłąm zbyt wiele znajomości ... Zwłaszcza po ostatnich 2 tygodniach naszych spotkań ....
Wybacz mi mała ale jak na razie musze zaleczyć kilka ran na sercu ...
Puki co jestem nastawiona pozytywnie lecz ostroznie ... (ah uwielbiam te motyle w żołądku)