"przyniosłam kawę." - oznajmiła Gosia.
otworzyłem oczy i zobaczyłem, że nie jest sama.
tuż za nią stała dziewczyna trochę wyższa od niej,z półdługimi lekko falistymi ciemnymi włosami.
jej wydatne usta było widać z daleka.
uśmiechała się ni to skromnie, ni to zalotnie.
na sobie miała dopasowane dżinsy i sweterek z dużymi oczkami w kolorze moreli.
wyglądała ładnie.
nawet bardzo.
Gosia postawiła kubki na szklanej ławie i przedstawiła mi dziewczynę.
"Michał, to moja najlepsza przyjaciółka, moja bratnia dusza, moja 'prawie' siostra - Magda."
dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie.
"więc to o tobie Gocha tyle paplała. podobno jesteś niesamowity." - rzuciła beztrosko.
poczułem, że gdzieś w środku się czerwienię.
"przesadza." - uśmiechnąłem się nieśmiało. - "jestem tylko zwykłym chłopakiem."
"zwykłym chłopakiem..." - powtórzyła za mną jak echo, a ja miałem wrażenie że jej spojrzenie przewierca mnie na wylot.
po chwili rozsiadła się na kanapie i okryła kocem, ciągle nie spuszczając ze mnie wzroku.
"może chcecie ciasta? sama upiekłam." - wtrąciła Gosia.
"bardzo chętnie." - ucieszyła się Magda.
"pomogę ci." - zaoferowałem się.
czułem się nieswojo w towarzystwie tej drugiej.
Gosia pokręciła głową.
"nie, zostań z nią. pogadajcie sobie, włączcie telewizor, niech coś brzęczy."
uśmiechnąłem się do niej ciepło.
"w porządku." - cmoknąłem ją w policzek.
kiedy się odwróciłem, zauważyłem że Magda usilnie wpatruje się w widok za oknem, jakby oczekiwała że zaraz zaparkuje tam święty Mikołaj.
sięgnąłem po kubek pysznie pachnącej kawy.
upiłem łyk i poczułem jak jej ciepło rozlewa się po moim ciele.
odstawiłem kawę i zamierzałem złapać pilota ale uderzyła we mnie poduszka.
spojrzałem zaskoczony w stronę Magdy.
"nawet się nie waż." - rzuciła ze śmiechem. - "w tym domu kobiety rządzą telewizorem."
uśmiechała się szeroko i bezczelnie.
złapałem za jaśka i rzuciłem w nią nie trafiając.
ta wybuchnęła śmiechem.
"jaka nieporadna KROWA!" - po czym znów dostałem w brzuch.
nie wiem kiedy zaczęła się bitwa na poduszki.
w tym samym momencie weszła Gosia, niosąc talerzyki.
"a co tu się dzieje?"
"on zaczął!" - krzyknęła w jej kierunku Magda. - "chciał przejąć pilota!"
"nieprawda!" - zaprzeczyłem ze śmiechem. - "ty pierwsza we mnie rzuciłaś MAŁPO!"
"co?" - spytała z udawanym niedowierzaniem Gosia. - "pilota? o nieee."
po chwili gra zaczęła się od nowa.
bawiłem się wyśmienicie.
po prostu beztrosko, wcale nie myśląc o problemach.
tego właśnie potrzebowałem.