Ze zdecydowaną żarliwością zatracam się w oczekiwaniu.
Idę głową do tych łąk zielonych i błękitnego nieba. Od wielu lat przechodzę żałobę za życia, bo znikąd mi wiedzieć co dobre, a co złe. Strudzona głowa tak ciężka od przemyśleń, co to w nocy wyrywają ze snu. Podświadomość płata mi figle i zachęca do szaleństw nie dając zwyczajowo pola do odmowy. Wyłączam więc wzrok na pewne niedociągnięcia, z których jesteśmy utkani któż ich nie ma?
Czego nie chcę? Tego chaosu.
Chcę spokoju i świergotu ptaków za oknem letnią porą. Chcę wyrwać się z tego zimna, które skuwa mi stopy w stal, skraść kilka wiśni z sadu obok i nie bać się jutra.
Podsumowania mogą być szczególnie znajome, ale tak właśnie jest. Zabieram się w podróż marzeń w oparciu o doświadczenia. Co było, jak było, kiedy i z kim - bilans zrobiony, excel wypełniony. Tylko, że ja dalej nic nie wiem i niewiele z tego rozumiem.
Po prostu chyba jeszcze nie wiem kim chcę być, gdy dorosnę.
7.