https://www.youtube.com/watch?v=qn5EPJ7WvYg
Mam tyle w głowie, że nie potrafię zebrać tego w jedną sensowną całość.
Mam myśli nieposkładane i emocje rozwiane po całej mnie.
Czuje się spokojnie, jednak wiem, że coś się stanie.
Nie teraz, najpewniej, ale coś się szykuje...
Mimo wszelkim zaprzeczeniom, troszekę boli mnie to co się dzieje na około mojej osoby,
To w jaki sposób musiałam się zmienić.
Choć -musiałam- jest zbyt twardym słowem w tej sytuacji.
Zmieniłam się całkiem naturalnie- choć pod wpływem wielu trudnych dla mnie sytuacji.
Powrót do tego czasu przed zmianą jest niemożliwy, ludzie już mnie takiej nie tolerują.
Ciesze się z tego. Jest to jakiś sposób motywatora.
Wodzę wzrokiem, lecz czy tak na prawdę widzę, czy stwarzam sobie jedynie własną fatamorganę.
Własny obraz, tego czego pragnę?
Naznaczony emocjami, doświadczeniami..
A wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze?
Akceptacja siebie.
Swojego ciała, swojej głowy, swoich odruchów i reakcji.
Jestem w momencie bardzo dużego zwolnienia.
Można nazwać to pewnego rodzaju nieświadomą kontemplacją.
Niezamierzonym, ale przyjemnym poznawaniem siebie.
Sprawdzaniem tego jaka jestem i jak na to reagują inni.
Niby mówi się -nie patrz na innych, nie kieruj się innymi..
Jednak ja składam się w pełni ze wszystkich ludzi, tych mi bardzo bliskich jak i tych mniej.
Składam się ze wszystkich słów które płynęły do mnie.
Ze wszystkich dotyków, reakcji.
Z każego uśmiechu i łzy osób które spędzały ze mną szczere chwile.
Cząstka każdej tej osoby pozostała we mnie.
Daliście mi mnie. Daliście mi możliwość stworzenia samej siebie.
Dziękuję za to.
"A teraz proszę, przytul mnie.
Daj mi schronienie, którego tak bardzo potrzebuję.
Daj mi swoje ciepło i uczucie spokoju.
Daj mi z siebie to co posiadasz najlepsze.
Gdyż pewnym jest, że właśnie to otrzymasz odemnie."