Po raz kolejny tusz rozmazuje się na jej idealnie pomalowanych rzęsach i spływa wraz z gniewem, który w niej siedzi. Kłębią się złe uczucia jak tumany kurzu na polu bitwy. Jakby zaraz miała eksplodować! On jest jej jedyną ucieczką, kompanem, który nigdy jej nie zdradzi i nie zawiedzie. Panicznie bała się, że zaraz coś złego się stanie. Te dni były zbyt dobre, a cisza trwała zbyt długo. Ona ładuje sobie głowę złymi myślami i niemal pęka z bólu. Często zdaje jej się, że jego to nic nie obchodzi, że jest cholernym egoistą i myśli, że może wszystko. Nie zważa na relacje i uczucia innych. Ona absolutnie nie życzy mu źle, ale bardzo chciałaby, żeby wreszcie coś zrozumiał: że nie jest tu sam! Jej twarz znów zdrętwiała od płaczu, a usta wciąż drżą, po raz kolejny wpędza się w te złe rzeczy, choć były juz od niej tak daleko i wydawać by się nawet mogło, że nie wrócą. Nie dobrze jej już od tej całej sytuacji, choć trwa tak niedługo. Sama nie wie, czy lepiej uciec stąd, czy zostać i obserwować w ciszy.
Stąpać ponad ziemią choć raz byś chciał,
stąpać po krawędzi gdzie lęk i strach.
Ale Ty nie widzisz nic.