Światła na IAMX jak zwykle polegały na braku świateł, ale i tak z powodzeniem doskonaliłam się w zawodzie paparazzi<3 16.IV.2011r., Stodoła, Warszafka, a potem łorsoł trip po McSyfach i dworcach do 5 rano.<3
Jest nieźle i będzie jeszcze lepiej, tego się trzymajmy.
18 lat przeżyłam już tylko i wyłącznie sama dla siebie, a to, ze potrafię do szaleństwa kochać i z pasją nienawidzić, nie czyni mnie zależną od innych.
I po tylu latach bycia przeżuwaną i wypluwaną, po tylu latach zawodów na najbliższych ludziach, każdy kolejny powoduje tylko przyrost stali nierdzewnej w sercu. Nic więcej.
Przy okazji coraz bardziej doceniam istnienie chlejącego i wrzeszczącego towarzystwa wyznawczo-koncertowego, wkurwiostarców i zimnych sucz. Doceniam wartość przyjaźni. Nawet podczas tych pustych i samotnych wieczorów, kiedy logiczną wydaje się potrzeba posiadania kogoś NAPRAWDĘ bliskiego, nie zamieniłabym posiadania grupy przyjaciół na jednego kwiczącego pieska u nogi, z którym mogłabym stworzyć "związek". Oczywiście najpierw na facebooku, najpierw dla publiczności, dopiero potem dla nas samych, bo tak każe współczesna społeczna etyka.
(trzeba wreszcie wypytać parents o te hiszpańskie korzenie w rodzinie, mój temperament wydaje się jakiś taki...niepolski.)
Nie wiem skąd ta kurewska pewność, że wszystko będzie dobrze. Ośmielam się nawet sądzić, że mam szanse u osób, do których wcześniej bałabym się odezwać. Tyle czasu spędziłam siedząc na barykadzie z nogami spuszczonymi po różowej stronie, że przerzucając je teraz na strone niebieską nabieram dzikiej pewności siebie.