Tak pięknego tygodnia naładowanego dobrą energią dawno, dawno nie miałam. <3<3<3
Francja i Patryczek. . Brak mi słów ze szczęścia. Wrażenia estetyczne wynagradzają mi na zapas nawet brzydotę Warszawiaków, Legniczan i piach ze śmieciami latający po ulicy i powodujący, że o mało co dziś nie skończyłam na okulistyce w szpitalu.
Łzy wzruszenia, rodzinna atmosfera, ekscytacja dobrymi wieściami o zbliżającym się zamążpójściu wiecznego Bachelora (nie wiem co im do łbów strzeliło, ale ważne że są z Williamem szczęśliwi), drugi rząd pod sceną, koszulka zakupiona, i to był pierwszy taki koncert, na którym najbardziej zależało mi na samej muzyce i zobaczeniu Go, niż na jakichkolwiek akcjach fanowskich (ale karteczki i Żubrówka i tak lowe <3). No i najważniejsze - jest spora szansa na powtórkę w tym roku<3 *__*
+następnym razem biore tęczową flagę. Nie ma że nie.
+niezapomniana podróż pociągiem i policzki bolące od śmiechu, i genialne podwójne "o kurwa! zapomniałam biletu!" w połowie drogi^^, dzięki dziewczyny;)
you're my husband, my wife, my heroin.<3