Filety z Twojej kobiety, rosół z domowej kury. Dupku.
Klasyczne u Justyńskiego etapy zakochania: właśnie przeszłam od bezkrytycznego kwiczenia i lewitowania z zaślinioną paszczą 20cm nad ziemią do nieopanowanego wrzucania na obiekt swoich uczuć, co jednak nadal pozostaje wyrazem miłości. Chciałoby się rzec: a mówiła mamusia, nie zakochuj się w mężczyznach. (niestety, moja takich rzeczy nie mówiła -.-)
Nie potrafię się ot tak rozstać z fotoblogiem, w końcu prowadziłam go ze 4 lata. No nie potrafię po prostu. Może to dlatego ze tylko tu mogę sobie wypisywać co mi tylko przyjdzie do głowy bez obaw o konsekwencje ze strony bohaterów moich wywnętrzeń.
A tak poza tym...
idą święta <3 wysyłanie wolfowych kartek po całym świecie, zawsze narzekam że nie mam komu słać życzeń, to teraz zbankrutuję na znaczki do Ameryki, Anglii, Niemiec, Francji, a nawet Tajwanu O.o TU szczegóły.
idzie sylwester<3! i te tłumy zwalające się do domu. Mojego domu rodzinnego, jedynego słusznego, łódzkiego, gdzie na nowym, zakładanym przedwczoraj domofonie widnieje jedyne słuszne nazwisko Justyńska...bo:
idzie przeprowadzka! cały następny tydzień kursujemy między punktem A a punktem B z pudłąmi, pakunkami, torbami, plecakami... A potem urządzam MÓJ dom, na powrót odtwarzam kraj lat dziecinnych, gdzie złocistym rumieńcem dzięcielina PAŁA.
(wybaczcie, to ten nowy Witkowski i jego spaczony styl pisania tak na mję działa.)
itede, itepe...