chyba zacznę uśmiechać się do życia, muszę pokazać mu, że dam radę w każdej kwestii
i po mimo, że nikt nie umie mi pomóc, bo sama sobie nie potrafię pomóc, wieczorami
upadam, płaczę do poduszki, czuję, że na dniach umrę, przestanę oddychać.
ale czuję w sobie mały płomyk nadzieji, że może się uda, że wytrzymam i dam radę,
a muszę dać, bo obiecałam. w końcu przecież On zaraz wróci, no..
dzisiaj do 17 lekcje, matematyka, niemiecki, angielski i gazetka, a od 18 ostatnie
chwilę z Nim..
pokonam strach.
dziękuuuuuuuuuuuuuuuję Dagu, Józkowi, Pyńce i Kasi, że są i będą obok,
dziękujedziękujedziękuje..