Juhuu, no to mamy zimową Wielkanoc...
Ale od początku. Poniedziałek jechałyśmy z mamą do szkoły i do pracy, no w sumie do szkół. XD
Wtorek dość chemicznie, a jakże. Koło plus wejściówka plus laborki plus wyjściówka - końcowy efekt - mózg turned off...
Ale Marta przyjechała i do Klifu i kupiłam sobie co nieco małe. :D
W domu czekała mama z herbatą i do nauki marsz again...
Środa cudowna, bo tylko 5 osób było, po co się martwię zawsze i uczę jak i tak nic często z tego nie wychodzi. Koło przełożone, tralalala. Aha, rano z Grzesiem i Michałem oglądaliśmy NEMO i nasz cytat: `nie czaisz, ale jak one wyczają to i Ty wyczaisz, czaisz?` <3
I wiele innych! A wieczorem po Miśka i do Batorego ale potem się okazało, że Mall z Zebciem już tam nie są i się spotkaliśmy w połowie. I na jedzonko. I zaraz telefon od Maksia i po jakimś czasie on też dojechał. :D Chcieli do kina ale myśmy nie chcieli. I do Kontrastu. A potem znowu padał śnieg. Czwartek minął jakoś i dzisiaj domek i spanie :D sprzątanie i robienie sałatki. Do babci - ale się ucieszyła i mi śpiewała <3 nieocenione chwile mimo wszystko. A potem do Maksia i zobaczyłam wspaniałego, sławnego zająco-królika. xd
A i w górach śnieg, jeszcze go więcej niż tu na dole. xd
Także, wracając do początku życzę śnieżnych świąt, bo na pewno takie będą.
Spokoju dużo wśród bliskich, i choć trochę odpoczynku.
I śniegu coraz mniej, mimo że to chyba niemożliwe póki co.