Akustyczeń z Afro Kolektywem, mogłabym pisać o tym godzinami.
Ja paliłam ich fajki, oni wpierdalali moją bułkę z Żabki za 2 zł z groszem, potem w Alter Ego Remek zwany przez nas Mossem kupił sobie pistacjowo-limonkowego drinka, a ja nie mogłam się nacieszyć, jak sobie z nim łaziczył między stolikami. Zmęczone chłopaki uciekły do City Hallu, my do Oiomu, którego KURWA MAĆ nie ma (więc poprzytulałam się do ściany z cegieł ;p), szybkie pywo w Szufli za kasę na powrót, potem 'śniadanie' o 2 w Cartoonie, a rano rozkmina - jak ma, kurwa, na imię basista Afro Kolektywu? Teraz już wiem, że jest to Rafał, z którym przegadałam całą noc, a zobaczyć go możecie za mną na zdjęciu :)
Ach, no i jak śmiesznie jest po latach spotkać swoją nauczycielkę w kolejce do kibla i pobluzgać z nią idiotów ze swojej dawnej szkoły xd
Fajnie było. Następnym razem my też załapiemy się na wódkę openairową z Łoną ;p
Sesjo, wypierdalaj.