Zdjęcie z urodzin Madzi mojej. Tak jak pisałam w poprzedniej notce wieczór był gruuubyyy. Mało powiedziane. Tyle rzeczy się wydarzyło,że nie ogarniam. Jest trochę do przeproszenia i jest dużo do wspominania. Ogólnie z alko się przegięło.
Ale tak ogólnie to sympatycznie:D Nie licząc kilku incydentów..
To musiało się w końcu zakończyć. Nic by z tego nie było. Od dawna o tym wiedziałam, ale miałam nadzieję,że się zmienimy. Jednak mamy zbyt podobne charaktery by z tego coś było. Myślę sobie,że dobrze,że się tak stało.
Bo aby zaczęło się coś nowego, najpierw musi się skończyć coś.
Także teraz żyjemy od nowa, dużo rzeczy nowych ;) Osób :)
W oczekiwaniu.