Po koncercie
Nie mam słów. Człowiek nie wymyslił określeń na to co przeżyłam tego dnia... I wiecie co? Miałam już w dupie z kim jadę, w jakiej grupie. Byłam tam, widziałam moich "bogów" i nic tego nie zastąpi... Jestem tak cholernie szczęśliwa, że DEG to był mój pierwszy koncert.
Dotarłyśmy na miejsce ok. 17:40-18. Biorę telefon, i chcę zadzwonić do Czikszo, i iść jej szukać, a tu bach - stoi obok mnie xD' Po przytulaniu, piszczeniu itp. przyszła kolej na stanie na zewnątrz w kolejce, co było chyba najgorsze. I dziękowałam Bogu, że niewiele zjadłam, bo bym chyba pawia puściła...
Anyway, kiedy znalazłyśmy się na sali zaczęła się gorączka - przepychanie, bicie, krzyki - Pierwszy raz nie stałam przerażona z boku, tylko naprawdę walczyłam o te najbliższe rzędy. Naprawdę pojawiła mi się myśl : "To twoj koncert, twój dzień, i masz o niego zawalczyć!".
W końcu znalazłam się w 5-6 rzędzie. Po 10 minutach byliśmy wszysyc mokrzy, mdlejący i zmęczeni... A w występie była oczywiście obsówa.
W kńcu weszli - w pierwszej chwili byłampewna, że to support. Dopiero po chwili pojawiła mi się myśl "O KURWA MAĆ DIE!!!!!!". niestety rodzielono nas z Cziku, i nie byłam w stanie jej znaleźć potem... :<
O ile przy pierwszych piosenkach się trzymałam, to na vinushce pękłam. Bo wiedziałam, że zaraz będzie Doozing green. MÓJ Dozing Green... Jak tylko usłyszałam pierwsze takty to poprstu stałam w miejscu i beczałam. Naokoło pogujący ludzie, a ja stałam jak ostatnia ciota po stronie Die'a i płakałam. Byłam tak odwodniona, że po jakimś czasie nawet łzy mi nie leciały, tylko szlochałam. Świadomość, że są tu, że całkowicie nade mna zawładnęli... Nie umiem tego inaczej określić - poprostu miałam w sobie ich muzykę. Pierwszy raz NAPRAWDĘ słuchałam muzyki... Shinya wybijał mi rytm serca na swoich bębnach, a Die, i jego naprawdę przecudne zachowanie sprawiało, że z każdą minutą kochałam ten zespół coraz bardziej...
Ale rzecz, która najbardziej mnie zachwyciła to zachowanie KYO. Byłam w totalnym szoku - był uśmiechnięty, miał kontakt z publicznością. I odwalił najlepsze show jakie w życiu widziałam. Przez te 1,5 godziny czułam dokładnie to samo co on, dokładnie to samo rozgrywało się we mnie. I ten moment, kiedy byłam bliżej sceny, a on spojrzał mi w oczy. Stałam zapłakana w tłumie wrzeszczących ludzi, niezdolna wykonać jakikolwiek ruch, i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. I mam gdzieś, że inni sobie pomyślą "ach, ma faze" - ja wiem swoje.
I kiedy krzyknął "Polska" zrozumiałam, że wrócą tu, muszą tu wrócić.
Nie jestem w stanie pisać więcej...Może napiszę coś konkretnego kiedy emocje opadną... Ale mam nadzieję, że to się szybko nie stanie. Jeszcze nigdy nie dostałam tak pozytywnego kopa, jak po tym koncercie...
Inni zdjęcia: Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 1/4 activegamesOkno felgebelCiekawa cegla felgebelCiekawa latarnia felgebelGryzmoły felgebelGryzmoły felgebelM.M martawinkel