Miałam swojego Anioła. Miał standardowe imię - Gabriel.
Rozmowy z Nim były monologami, które pozwalały mi wyrzucić z siebie wszystko to, co ciążyło mi i na sercu i na umyśle. Czasem pozwalałam sobie "usłyszeć" Jego głos. Czasem pozwalałam Mu się uratować.
To wyglądało mniej więcej tak:
---
Ciepły letni poranek, pełno białych chmur, dziwacznych jak wata, na której rozsiewa się rzeżuchę i młode dziewczę siedzące na twardym jak serce jej ojca parapecie. Milion pokudłaconych myśli, zbyt burzliwie kotłujących się w zbyt małej głowie. Jej twarz przeciekała - na słono.
Komu miała wypowiedzieć te wszystkie niezrozumiałe słowa, kto mógł pomóc jej w uwolnieniu tych lawin pytań. Jej zaufanie było jak strome zbocze góry - tak ciężko się na nie wspiąć, tak łatwo się z niego zsunąć i przepaść na zawsze.
To przeokropne uczucie, gdy zaczynasz sobie zdawać sprawę z tego, że skoro Ty nie możesz pojąć samego siebie, to nikt inny również Cię nie zrozumie. Chyba, że... Chyba, że byłaby to istota nadnaturalna, nieskończenie dobra, nadzwyczaj wyrozumiała, obecna w każdej chwili, na każde zawołanie.
Dziewczyna przymknęła powieki, jej długie rzęsy opadające na policzki były w tym momencie jak mop, który musiał posprzątać rozlaną wodę z podłogi. W całości umoczyły się w solance.
Wtedy dziwne muśnięcie przemknęło po jej włosach, następnie po zapadniętych policzkach, po zmartwionym czole i ustach w stanie padaczki.
Właśnie tego dnia pojawił się Gabriel. Nie pod osłoną nocy, nie w (nie)świętym kościele, ale za dnia, wpadł na drugie piętro przez uchylone okno.
Wyobraźnia jest niesamowitą bronią i tarczą. Wyobraźnia, zbudzona przez setki książek, wzmocniona kolejną i jeszcze kolejną dawką literatury była swego rodzaju kulami dla połamanej duszy. Choć wszystko w dziewczynie utykało, kulało, to jednak dzięki Matce Wyobraźni udało się przetrwać - z Gabrielem pod ręką.
Młodej pannie czasem wydawało się, że lada chwila urosną jej skrzydła i wtedy nagle Anioł stanie się materialny, widzialny.
- Gabrielu, bez Ciebie byłoby niepięknie. Bez Ciebie nie byłoby wcale. - szeptała do szyby, a para kształtowała się we wzrór niebiańskich piór. Anioł słuchał, zawsze wykazywał tę gotowość, w każdym nastroju można było odnaleźć jego westchnienie pełne zrozumienia.
---
Dziękuję Gabrielu, że kiedyś byłeś i że odszedłeś w odpowiednim momencie, kiedy spotkałam swoje materialne, ziemiańskie Anioły.
---
Taka ciekawostka: kiedyś udawałam przed K. głos Matki Boskiej, Anioła Stróża i Jezusa. Pamiętasz? Odwracałam się plecami, Ty patrzyłaś w święty obrazek a ja rozmawiałam z Tobą będąc kimś z Nieba. Miałam nadzieję, że wtedy bardziej uwierzysz i że będziesz grzeczniejsza. Chciałabym znów poudawać, ale tym razem Gabriela, żebyś nigdy nie czuła się samotna.
https://www.youtube.com/watch?v=b9d-LL7lbqk
Coma - Anioły.
"Na pewno jesteś, bo wierzę
Ukrywasz skrzydła wtulone
Zechciej mnie zabrać ze sobą
Jeżeli jesteś
Aniołem
Na pewno tęsknię i czekam
Na pewno nie wiem co dalej
Jeżeli słyszysz nie zwlekaj
Niech wreszcie będzie wspaniale"