Tak bardzo wyznaję zasadę,która mówi o tym,że słowa 'kocham' i 'nienawidze' powinno się bardzo szanować i z nimi uważać. Ale przychodzi pewien dzień, ba pewna noc kiedy dorastasz by znów mówić kocham, znów bardzo często, bo znów kopie Cie szczęście. I okazuje się,że nie ważne jakby było pięknie to coś się stanie. Jest parę rzeczy których nienawidzę. Najgorsza? Bezsilność. Następna w kolejce jest choroba. A trzecia? PIEPRZONA,NIEUZASADNIONA BEZSENNOSC. Brak mi słów na to jak bardzo sen mnie omija. Czy pora pogodzić się z tym,że zasne o 4 a budzik mam na 6? A dzień przywitam 3 rozszerzonymi fizykami? God pls.