Cześć.
Dawno mnie tu nie było. Jak zawsze, jest to miejsce do którego wracam kiedy wydarzy się coś co sprawia że chcę się z wami czymś podzielić. Czyta to mało osób, ale nie ważna jest ilość a przekaz czy chwila dla mnie, refleksji itd.
Więc tytułem wstępu.
Będąc młodym miałem wiele nieprzyjemności. Ciemniejsza karnacja, specyficzny humor, niezbyt zamożna rodzina, rodzice którzy nie są wysoko postawieni. Ot taka szara zwykła rodzinka. No i w niej ja. Chłopak o kruczo czarnych włosach, ciemnej karnacji (wiele osób myliło mnie z Mulatem, mimo że w moim odczuciu dużo mi do nich brakuje. Do tego wiecie, ciuchy przenoszone, może nie zniszczone ale już nie pierwszej świeżości, które nie miały na sobie logotypów jak Amrani, Gucci, czy nawet tańszych sieci sprzedażowych. Ot zwykłe szmatki z metką z dyskontu. Ale. No ale...
Zawsze słyszałem że jestem paradoksem kompletnym. Nieuk, kombinator, ale człowiek logiczny i mega zdolny. Tak. Powiem to że przez cały mój etap szkolenia się, nie zapamiętałem ani JEDNEGO wzoru z fizyki. A często byłem w grupach tych bardziej pojętnych i zaawansowanych. Po prostu mój dar kombinacji i myślenia abstrakcyjnego połączonego z logiką w głowie pozwalał mi na tworzenie swoich wzorów które były w większym bądź mniejszym stopniu zgodne z oryginałem.
Moja karnacja sprawiła że od początków mojej socjalizacji miałem dużo problemów, zresztą do tej pory można mnie przedrzeźniać wieloma ,,opisami'' mojej osoby, lecz za dwa może stać się coś nieprzyjemnego. A konkretnej można dostać od mojej osoby w pysk, i to nie z liścia... Mianowicie Murzyn i Pedał. Tak, te dwa określenia sprawiają że nie domyka mi się jakaś klapka, pracuję nad tym ale idzie opornie, ale idzie.
Zawsze gdzieś na uboczu, a jednocześnie w centrum towarzystwa bo byłem wygadany, miałem inny humor i... byłem mocno wycofany. Paradoks kompletny? Ciąg dalszy... Kumplowałem się zazwyczaj z innymi indywidualizmami przez co sam siebie wprowadzałem w świat ,,gików", choć w dzisiejszych czasach może nazwijmy to hipsterami? Dlatego sam sobie się dziwie, że mimo tego że taki byłem, potrafiłem średnio raz w tygodniu prać inne indywiduum z klasy. Taki jeden, ,,klaun" klasowy który jak nie wkurwił całej klasy, nie podkablował kogoś w ciągu dnia to był dniem straconym. Ogólnie taki atencjiusz. Potrafił specjalnie wpaść do rzeki na naszej prowizorycznej kładce byle się popisać i być pośród ,,kolegów", a przynajmniej tak mu się wydawało. Wiadomo cisnęliśmy z niego bekę, jak przesadzał albo cwaniakował to kończyliśmy go szybko. I sam się sobie dziwię, chociaż stop. Dziwiłem się do momentu pisania tych słów bo jak teraz o nim pomyślę, i o tym że spotkałem go kilka lat temu, po skończeniu już wspólnej edukacji i zmądrzeniu, w 15 sekund doprowadził mnie do furii swoim zachowaniem w moim kierunku po czym zasłonił się ,,kolegami" którym stawiał piwo i fajki, więc... Nie nie jest mi go szkoda, chociaż w pewnym sensie mam dla niego dawkę wyrozumiałości, gdyż w domu lekko też nie miał, nie raz mu się obrywało i to konkretnie, ale w pewien sposób tylko przez swoje zachowanie, więc mamy koło zamknięte. Głupota rodzi głupotę a z tego co wiem mimo że ma 25 lat wciąż jest... No wiecie kim.
Wracając do mnie. Nazywam sam siebie zimny skurwiel o gołębim sercu. Czemu?
Uwierzcie musielibyście spędzić ze mną z pół roku życia by to zrozumieć. Nie jest tak prosto mnie odszyfrować, a to może dlatego że to gołębie serce dało mi atut jakich mało. A mianowicie mega empatię i zrozumienie, co w połączeniu z mocną logiką i myśleniem innym niż większość społeczeństwa sprawiało że byłem i chyba jestem, idealnym słuchaczem, terapeutą i psychologiem. Bardzo szybko rozpracowuje ludzi, w sumie dosłownie po 5 minutach rozmowy mogę powiedzieć coś o kimś i rzadko kiedy mylę się z prawdą, ważne żeby ta rozmowa była prywatna, face to face, bez osób postronnych. A zimny skurwiel sprawił że nie przejmowałem się innymi, nie wchodziłem w ich skórę tylko brałem wszystko na chłodno. Uwierzcie mi, moja przyjaciółka przyjeżdża 2 razy do roku na około tydzień do PL, i jak sama twierdzi nie wyobraża sobie żeby w tych okresach, nie było za każdym razem jakieś rozmowy, leżąc na masce auta, gdzieś na uboczu popijając jakiś alkohol i po prostu robiąc ,,darmową terapię". Jak sama stwierdziła sama nie wie gdzie by była teraz, gdybym gdzieś jej nie popchnął w życiu w kilka dróg.
A dlaczego o tym piszę? Bo zawsze byłem na uboczu, gdzieś odrzucony, mimo że mega towarzyski to często samotny. Po prostu jestem inny. Jestem i dobrze mi z tym. Nie piję dużo, nie ćpam, a mimo to nie jestem cudowny. No cóż nikt nie jest. Ale jestem sobą, najprościej popatrzeć na mój ubiór. Nosiłem czerwone buty zanim to było modne i dostanie takowych było mega ciężkie, nosiłem jaskrawo zielony podkoszulek, typowo skejtowski, długi na krótki rękaw do dżinsów i marynarki ze zwieńczeniem w postaci szerokich butów i fullcapa na głowie, brzmi komicznie? Uwierzcie mi wyglądałem zajebiście i przyciągałem wzrok na ulicy.
Może to była część wyrażenia siebie poprzez ubiór bo jakoś nigdy nie byłem mega wylewny. Jak widzicie nie wiecie o mnie nic, poza tym co pozwalam wam wiedzieć. I w rzeczywistości mimo bycia mega towarzyskim też byłem mega zamknięty. Wiele rzeczy zdusiłem a nie powiedziałem nikomu z mojego otocznia.
A dlaczego wogle o tym piszę.
Dziś nadrobiłem nareszcie, ,,Wonder/Cudowny Chłopak". Nie jest to film top of the top, ale jebnął mnie o glebę, poskakał po mnie i opluł. Wiecie dlaczego? Narysowałem wam wyżej mały opis dzieciństwa trudnego, ale nie tragicznego. Inność w młodości jest mega wkurwiająca, nawet dziewczyna która w gimnazjum ma miseczkę stanika H, mimo że każdy do niej wzdycha, ile razy słyszała seksistowskie teksty? Zastanów się. Stań teraz, pomyśl i idź dalej.
Teraz ja, moja karnacja która w młodości zpychała mnie na margines... Po latach sprawiła że miałem w okół dziesiątki westchnień płci pięknej. ALE PO LATACH. A ten film mówi właśnie o młodości. O okresie który nigdy już nie wróci i to własnie on kształtuje nas najbardziej. Przez to do tej pory została mi miłość do towarzystwa, do uwagi innych, lecz uwielbiam też być samotny. W ciszy i spokoju.
Co do filmu, no kurwa nie ocenię dziś gry aktorskiej, nie ocenie obrazków, bo tutaj jest mocno średnio/słabo, ale pokazanie problemów, zachowań, życia takiej osoby i otoczenia. No kurwa jest poezja. Nie jest to powiedziane, brutalnie, wprost i bez brania jeńców. Jest to powiedziane idealnie! Lekko i przystępnie, a jednocześnie jasno i bez jakichś większych okrężnych dróg perswazji i przekazu. Więc na koniec. Zanim następnym razem zaśmiejesz się z kogoś, zamknij oczy i pomyśl 2 razy.
Naraka i miłego ;)
22 LUTEGO 2020
8 WRZEŚNIA 2019
8 PAŹDZIERNIKA 2017
23 MARCA 2017
9 GRUDNIA 2016
8 GRUDNIA 2016
4 GRUDNIA 2016