Czyli sama nie wiem...
Boże znow inny lekarz badał Bartusia, znaczy juz kiedys raz u niego bylismy
jak czekalismy na wejscie 6 h i Doktorka se poszla.... ;/
Nie zrobili usg, nie zmierzyli cisnienia... Ahhh w du.pe z takim badaniem...
Rozszerzyli źrenice i poswiecili po oczach. Myslalam ze sie posram tak sie Bartus wyrywał
i trzeba było na siłe go 3mac w powietrzu... Jakos razem z pielegniarką dałyśmy rade...
Lekarz usiadł i zaczął dumac co zrobic.
Zaczął na glos myslec czy oplaca sie go operowac na chwile obecna...
Ale po dluzszym zastanowieniu powiedział nam, że operacja to nie jest tak o hop siup i juz
nic nie ma... Że do tego oni sie tak nie palą jesli juz była jakas ingerencja tam, jedynie w drodze wyjatku jesli juz trzeba.
No i że w tym momencie ta operacja nie jest wskazana a nawet jest niebezpieczna, bo jednak do oka
wsadzaja te swoje narzedzia jakies i różnie to bywa...
No i tak samo znowu krople i 3 miesiace czekania na kolejną wizyte.
6 Dni przed skonczeniem 2 latek jedziemy do cyrku...
A tak wracajac jeszcze do tego pana Doktora to nie moglam w pewnym momencie
ze smiechu. Rozmawiał ze mna ( Łukasza i Bartka juz nie było, czekali na korytarzu ) i
perfidnie patrzał mi sie w dekolt a ja juz nie moglam sie powstrzymac od smiechu...
Jeszcze chwila rozmowy z nim i bym wybuchła i byłby jazz
Ehhh Coraz wiecej znajomych twarzy widuje w Klinice...
Nadzieje mam i bede wierzyc, że nie predko trafimy na oddział....
KOCHAM :************