Z ciężkiego zamyślenia wyrwał ją chłód. Nie wiedziała co ma zrobić. Odpisać, nie odpisywać? Przecież
tego chciała, na to gdzieś w głębi serca liczyła, na tę wiadomość. Ale co ma odpisać? Że ona też tęskni, czeka, myśli? Nie, nie może. Nie po tym co przeszła.
Nie, to oczywiste, że nie mogła odpowiedzieć na wiadomość. Przecież jest on. Ciemnooki, przystojny, męski. Nie wiedziała jakim sposobem wkradł się do jej życia. Przecież zamknęła się w swej szczelnej skorupie zarzekając się, że nigdy ale to nigdy już nie pozwoli się nikomu zbliżyć. Nie pozwoli się zranić. A jednak dostał się do jej świata. Lecz żył obok niej a nie z nią. Ona zachowywała dystans w stosunku do niejgo. Jak to się właściwie stało? Nie umiała tego wyjaśnić.
Był przy niej od dawna. Zawsze życzliwy, miły uśmiechnięty mężczyzna. Zawsze służył rozmową i ciepłym słowem. Tak, zaprzyjaźnili się juz dawno. O innych relacjach nie było mowy. Ot, przyjaciel i już.To wlaśnie on był przy niej wtedy, gdy wydawało jej się, że świat przestał dla niej istnieć.
Pamięta jak tego dnia napisała mu, że już nie ma siły.. nie ma ochoty... nie da rady... Pamięta również jak po jego słowach w rozmowie na gadu-gadu 'Kochanie będzie dobrze' jej palce wystukały kilka wulgaryzmów po czym wyłączyła komputer zostawiając go bez słowa. Tak samo zrobiła z komórka i na wszelki wypadek wyciągnęla kabel z telefonu domowego. Już, wreszcie była sama. Bez ludzi, którzy prawili te banały, oklapane teksty na pocieszenie. Dla niej już nic nie będzie dobrze. Włóczyła się po domu w szlafroku i wielkich włochatych papciach nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Z radia popłynęły dźwięki piosenki Seweryna Krajewskiego ' Wielka miłość' Tego już było za wiele. Podbiegła do odbiornika i z impetem wyrwała kabel z zasilacza. Ucichła piosenka, która raniła jej uszy. Padła jak kłoda na łóźko i zaczeła płakać. Łzy wylewały się strumieniami. Jednak nie był to leczniczy płacz. Nie przynosił on ulgi, lecz przypominał o cholernym bólu. Z płaczu a właściwie wycia wyrwało ją pukanie do drzwi. 'Tylko nie to', pomyślała. Nie miała zamiaru nikogo widzieć. Ludzie wzbudzali w niej agresję. Kolejne pukanie, raz, drugi, trzeci. Dzwonek. Leżała dalej na lóżku, nawet nie drgnęła. I nagle głosy 'Wiemy, że tam jesteś. Co ty sobie wyobrażasz. Tak nie można..' i popłynęła litania zarzutów co do jej podłego zachowania względem ludzi, którzy się o nią martwią. Kochała swoje przyjaciółki, lecz w tym momencie miała ich po dziurki w nosie. Jeszcze 5 minut próbowały przemówić jej do rozsądku zanim zrezygnowały i odeszły. Nareszcie spokój. Cisza, która była dla niej ukojeniem, lecz na krótko. W ciszy jej myśli zdawały się aż krzyczeć. Znów zaniosła się płaczem. I znów dzwonek do drzwi. 'No i po co kurwa wróciły?', myślała i krew ją zalewała. Kolejny dzwonek. Pukanie. Przykryła głowę poduszką. Pukanie było miarowe, rytmiczne. 'Czy to się nigdy nie skończy?' i nagle po klatce schodowej rozbrzmiały się słowa ' Ja i tak
wiem, że jesteś w domu i możesz być pewna, że nie odejde chodźbym miał tu siedzieć do rana'. Wzdrygnęła się na dźwięk tego głosu. Znała go dobrze. Przecież to on. Nie sądziła, że przyjedzie po paru obraźliwych rzeczach, które mu powiedziała. A jednak. Stoi pod jej drzwiami i deklaruje, że nie odejdzie.
'Pieprzyć go. Niech stoi, niech czeka. To facet, niech cierpi..' Jedynie takie myśli zdołała z siebie wykrzesać. Minęło pół godziny. Postanowiła zbadać sytuacje. Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Stoi. Nadal stoi pod jej drzwiami. Nie, nie otworzyła mu. Wróciła do kuchni i wyciągnęła wino z szafki.
'No to do dna'. Jednak wypiła dwa łyki i odstawiła butelkę. Zrobiło jej się niedobrze. Przecież od 3 dni jedynym co spożywała była kawa i papierosy. Tak, spożywała papierosy, bo dosłownie je zjadała jeden za drugim. Wróciła do łóżka, swej samotni, jeziora łez. Zapomniała kompletnie o tym miłym chłopaku, który już nie stał
pod jej drzwiami. Aktualnie siedział, bo nogi odpadały mu po połtorej godziny stania. Nagle sobie przypomniała. Cichutko podeszła do drzwi i usiadła przy nich. Siedzieli teraz jakby oparci plecami, lecz dzieliły ich drzwi. Usłyszała cichy głos. On nucił piosenkę. Przyłożyła ucho do drzwi. ' Anna Maria smutną ma twarz..'
Nie mogła go tak męczyć. Wstała i przekręciła klucz w zamku. Zareagował błyskawicznie naciskając na klamkę i wpadając do mieszkania. Rzucił się na nią i objął tak, że prawie sie udusiła.
- Boże jak się bałem, Jak się bałem, że Ty... że coś.. Urwał w pół słowa. Uwolnił z uścisku i złapał za ramiona. -O matko jak Ty wyglądasz, powidział. Spojrzała w lustro. Wymięty szlafrok, opuchnięta od płaczu twarz. Oczy czerwone jak u królika i śińce pod oczami koloru śliwkowego.
- Szybko. Do łazienki. Myj się, ubieraj i zabieram cię stąd. Nie ma mowy - myślała. Stała nieruchomo i nie miała zamiaru zrealizować jego rozkazu. Jednak był silniejszy od niej. W końcu to mężczyzna. Wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki. Postawił przed umywalką i zaczął delikatnie omywać chłodną wodą jej zbolałą twarz. -Umyjesz się sama, czy mam ci pomóc?
O kurcze, nie żartował. Wiedziała, że zrobiłby to. Kazała mu wyjść i niechętnie doprowadiła się do jako takiego stanu. Założyła pierwsze lepsze jeansy i wyciągnięty sweter.
-Gdzie Ty mnie zabierasz?
-Do ludzi. Do normalnego świata. Założę się, że żywiłaś się fajkami przez ostatnie 3 dni...powiedział, trzymając w ręku 4 puste paczki.
A potem była restauracja i kino. Nie poruszał tematu jej smutku. Opowiadał o studiach, pracy i wszystkich innych 'pierdołach'. Wyszli z kina. Nawet nie wiedziała jaki to był film. Podobno komedia. A ona całe 2 godziny seansu siedziała z kamienną twarzą.
-To gdzie teraz? Do domu?- zapytał
-Nie, Potrzebuję alkoholu!
I wylądowali w barze. Piła. Piwo za piwem. Za każde wspomnienie, za każdą chwile bólu. Z pewnością przesadziła. Wyprowadził ja zataczającą się. 'No ładnie się urzadziłaś kretynko' myślała.
Chociaż... wiedziała, że jej nie zostawi. Była bezpieczna. Prowadził a właściwie ciągnął ja na ramieniu całą drogę do jej domu. Są przed drzwiami.
- Klucze,haloo! daj te klucze! - powtarzał. Nie była w stanie ich wydobyć z torebki więc mu ją podała nie trafiając w jego wyciągniętą rękę. Rzeczy posypały się po klatce schodowej. Portfel wypadając otworzył się na przegródce do zdjęć. Uśmiechnięta twarz tamtego wciąż tam była.
'Jakbym go dorwał, to bym go zabił' - myślał sobie. Podniósł klucze i otworzył drzwi. Wniósł ją do środka i połozył na lóżku.
'No nic. Przecież jej tak nie zostawie'... Zdjął jej płaszcz i odwiesił razem ze swoim w przedpokoju. Przysiadł na fotelu obok. Spała. On też zasnął. Zmęczył go dźwiganiej jej przez 3km.
********************
Usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. Zerwał się na równe nogi i pobiegł do łazienki, skąd dobiegał odgłos. Stała tam oniemiała. Po jej ręce ociekała
krew, która utworzyła już spora kałużę na resztkach tego, co jeszcze chwile temu bylo lustrem.
-Nie mogę na siebie patrzeć, nie mogę, nie nawidzę się za to co ze mną zrobił... wyszeptała i rozpłakała się na dobre.Wyprowadził ja z łazienki i sprawnie opatrzył ranę.
Zaprowadził do pokoju i posiadził na fotelu.
-Cicho już, cicho. Zrobić herbaty?..Włączył radio aby jakoś ja rozweselić. Po pokoju popłynęły dźwięki piosenki Guns'N' Roses. Usiadł na oparciu fotela i przytulił ją mocno. Oparła głowę na jego ramieniu a łzy moczyły rękaw jego niebieskiej koszuli.
-And don't you know Don't you cry tonight I say I love you baby' - śpiewał razem z Gunsami.
Podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć. w tym momencie poczuła smak jego warg na swoich ustach. Zaskoczyło ją to tak bardzo, że nie zareagowała. Pocałunek był delikatny, niepewny i długi. Jakby obawiał się jej reakcji, gdy się skończy.
- Nie rób tego nigdy więcej!, krzyknęła
- Kocham cię! powiedział i spojrzał w jej oczy tak głęboko, że czuła jak dotyka jej duszy. A później był kolejny pocałunek... Już się nie opierała.. A później? A później już był w jej życiu. Nie. Nie kochała go. Wiedziała to, choć próbowała się oszukiwać z całych sił.
Dawał jej spokój i oparcie. Poczucie bezpieczeństwa.Zapewniał poczucie bliskości drugiego człowieka, mężczyzny. Była kochana, ale nie kochała. I on także to wiedział. Widział to za każdym razem gdy patrzył w jej smutne, chłodne niebieskie oczy, w których zbyt często widział łzy. W jej głowie prawie codziennie jego dotyk, nie był jego dotykiem. Jego usta, to nie były jego usta. W jej głowie to były usta tamtego...
Nie,to oczywiste, że nie mogła odpowiedzieć na tego sms-a. Przecież był on.. Kochał ją.