Wróciłam. Pocałunek w policzek. Zero emocji, które towarzyszyły na wcześniejszych spotkaniach. Próba rozluźnienia sytuacji przez niewtajemniczonych. Zostaliśmy sami. Niewiele się wyjaśniło. Nie chciałeś o tym rozmawiać. Sama wątpiłam w to, czy było jeszcze o czym. Po chwili - splątanie rąk, przenikliwe spojrzenie, obniżony ton głosu- przeprosiny. Utrwalenie mnie w przekonaniu, że złota klatka nie istnieje. Szykowanie się na wspólny wyjazd we wrześniu. Plan podróży już przygotowany.
Tygodniowy biwak zaliczony do tych, najbardziej udanych, wakacyjnych szaleństw (choć na dobrą sprawę ciężko nazwać to biwakiem). Cerowanie okazało się czystą przyjemnością. Tam najgorsze horrory to komedie. Już kombinuje jak wrócić. Namiot królewski - tam nawet nie przeszkadzało chrapanie Dżongo. Wprowadzenie mnie w Wasz świat było dowodem na to, że to jeszcze nie koniec. Zaufanie.
Kulka - fanatycy gry w zielone - spontaniczne zagospodarowanie czasu wolnego - pokochałam to.
Niestety, zdjęć z piątkowej Ostródy i sobotniego Darłówka nie posiadam, nie było czasu na fizyczne utrwalenie tych chwil. Nie wiedziałam, że tydzień może minąć, aż tak szybko - stanowczo za szybko...