Myślałam, że to nie mój wybór, że to ktoś z góry zażyczył sobie żębym zmieniłą wszystko co się dzieje teraz. Myliłam się.
Zarwanie z chłopakiem, inne otoczenie, ludzie. Nie wiem chyba depresja ogarneła mnie już całkiem.
Chce trafić do szpitala.
Odpocząć od wszystkiego. Szkoły, znajomych którzy tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą, ale tak naprawde od domu. Nie pije nic specjalnie żeby być odwodniona, tne się.
Opóźciłam się troszkę w nauce. Niewychodze na dwór. Nudzi mnie wszystko.
Cały świat.
Ostatnio poznałam kolege. Jego niebieskie oczy przykrywa bląd grzywka. Był piękny nie za gruby nie za chudy, w sam raz. Nieraz go spotykam na ulicy...
Przechodzł koło mniei w milczeniu. Spoglądając na mnie jak na trupa.
Nie dziwie się. Ludzie wytykają mnie palcami.
Przyzwyczaiłąm się do ciągłego poniżania mnie.
Mdleje.
Spoglądają na mnie ludzie, jednak żaden nie reaguje. Po kilku minutach wstaję. Niezważając na nikogo idę dalej.
Umieram. Nie to jeszcze nie czas. Śmierć nie jest taka łaskawa. Patrzy jak się męcze. Trafiłam do szpitala.
Po kilku dniach uciekłam. Nie wracam do domu.
Jestem teraz zupełnie sama.