No to zdaje relacje z mojego 13dniowego jak dotąd pobytu w nowym domu ;-)
Pomijając okropna pogodę,opóźnienie i lot był straszny ;-)
Ale zaleciałam, wpadłam w ramiona swojego przyszłego męża i poczułam wreszcie spokój i takie czyste szczęście.
Już wreszcie nie mam cały czas w głowie myśli,że za kilka dni znowu będę bez niego.
Z tego powodu,że karton z moimi gratami przybył już na drugi dzień mogłam spokojnie i powoli się wprowadzać ;-)
I od tego czasu staram się. Staram się byc jak najlepszą "żoną" . Tak jak on jest cudownym "mężem"
Rozpuszczoana na każdym kroku przez niego jak cukier w gorącej herbacie upajam się każdym dniem i wspólnymi chwilami. Pomimo, że od 4 dni przeżywam najgorsze przeziębienie w swoim życiu i całkowitą utrate głosu,jestem szczęśliwa ;-)
a dziś wybieramy się na piknik ;-D