Świat kręci się w rytmie francuskich piosenek, z których nie rozumiem absolutnie nic. I bardzo dobrze, bo jakaś pani będzie sobie słodkim głosem śpiewała o powiedzmy koszu na śmieci a ja będę się cieszyła jak dziecko bo ładnie brzmi i pasuje do mojego nastroju.
Kurwamać. Czasami mam ochotę śmiać się jak głupia z panienki z wielkim logo ''Coco Sranel" na bluzce za 30 zł z bazarku, a następnego dnia nie mam siły na kolejny oddech.
Nie mam zamiaru prowadzić codziennych zapisków dotyczących liczby wypalonych papierosów, wypitych litrów kawy, rozmawiać ze swoim alter ego ani śpiewać w łazience jak jakaś cholerna Bridget Jones czy inna Ally McBeal. Nauczyłam się za to mysleć systemem przyczynowo skutkowym co jest znaczynym sukcesem bo dotąd robiłam co mi się podobało, a konsekwencje spychałam pod przysłowiowy dywan.
Zmieniam się prosze państwa. Znowu. I tak sobie po cichutku obserwuję tą zmianę i za cholere nie wiem jak się do niej ustosunkować. amen.