Witaj fotoblogu po dłuuuugiej nieobecności, a w zasadzie biernej obecności. Już dawno się zabierałam żeby coś napisać, no ale dopadla mnie choroba cywilizacyjna zwana brakiem czasu na wszystko.
Co u mnie? Hm, oj dużo się działo.
Zdjęcie, chyba jedno z pierwszych "wielkiej" stolicy. Heh pomyśleć, że teraz jestem tam prawie codziennie, no i jakoś przyzwyczaiłam się do tego widoku. Pierwszy przyjazd tutaj po prostu mnie przerażał. Chodziłam w poszukiwaniu pracy trzymając Cię mocno za rękę, żeby się nie zgubić w tym zgiełku i tłumie, a teraz sama przepycham się łokciami, w drodze do pracy, na uczelnie, do domu... Zaraz koniec z nauką, zostało tak mało, kiedy to zleciało. Praca to taki drugi dom, spędzam w niej chyba więcej czasu niż by się mogło wydawać. Nawet już mi czasem nie przeszkadza, że na wolnym dniu też w niej jestem. To się chyba nazywa pracoholizm. No ale wracać do pustego mieszkania i patrzeć w ekran...
Właściwie to chciałam napisać że tęsknie za czasami kiedy zaczęłam studia, poznałam fantastycznych ludzi na niezwykłych spotkaniach, przeżyłam pierwsze zakochanie, potem kolejne, przyjaźń, potrzeba spędzania aktywnie czasu, te wyjazdy... Gdzie my wszyscy pognaliśmy, za czym, tak mi tego brakuje... Każdy pojechał w innym kierunku, kontakt się urwał, ech szkoda mi bardzo
PAMIĘTAJ !
ŻYCIE JEST PIĘKNE !