Czasami wydaje mi się, że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Że to kolejna historyjka, jedna z tysięcy, które wymyślam sobie. Bo to przecież niemożliwe, żebym ja sama wpakowała się w takie gówno. Ja, na własne życzenie.
Zamykam oczy. Próbuję przenieść się do innego, własnego świata. Ale palące poczucie winy i uczucie, że coś wisi nade mną, takie czarne, ołowiane chmury - zaraz sprowadzają mnie na ziemię.
Otwieram oczy. Koszmar wciąż trwa. I jestem bezsilna wobec tego muru, który wyrósł przede mną.
Odnoszę wrażenie, że on rośnie z każdym dniem. A walka z nim, to strata czasu, siły i zdrowia.
Nie mniej poświęciłam już za dużo czasu, siły i zdrowia, nie mogę się teraz poddać! To jak przekreślić sześć lat mojego pobytu tutaj! Boję się tylko, że to on wszystko przekreśli. Już i tak cały mój trud przecieka draniowi przez palce. Jestem dla niego gównem, kałużą szczyn, na którą on z obrzydzeniem patrzy. I robi minę pt. "Dobry Boże, jak mi ciężko...". A mi nie jest ciężko? Ja wariuję!!! W mojej głowie kotłują się myśli najróżniejszej maści. Od: "Nie możesz się poddać", przez: "Czy jeszcze dasz radę walczyć z tym systemem?", po: "Tracę siły, pora się poddać". Nie mogę już, naprawdę nie mogę tu dłużej zostać, bo czuję, że tego nie wytrzymam! Kończą mi się koła ratunkowe, za każdym razem, gdy już widać światełko, gdy on mi wyznacza termin... Robi to tylko po to, by przy zwrocie pracy upokorzyć mnie do reszty i patrzeć na mój ból. Potem wymyśla kolejne rzeczy, jedna bardziej niemożliwa do wykonania od poprzedniej i bawi go moje szaleństwo. Każdy jeden dzień spędzony tam, każda chwila, każde błaganie o jego łaskę to męka, nie do opisania. Czasami ni z tego, ni w owego wybucham płaczem. Z bezsilności. Przeraża mnie myśl, że on może wszystko zniszczyć. A ja sama go wybrałam. Promotor od siedmiu boleści. Szkółka nędzna i udawana. Kolesiostwo i kumoterstwo. Machina nie do przeskoczenia.
Tyle trudu, tyle pracy, tyle cierpienia... Przez głupią pracę inżynierską.
Mam gdzie wracać. I chcę, naprawdę. Przepraszam, drogie Opole, że Cię nie doceniałam. Warszawa wcale nie jest Ziemią Obiecaną. To jakiś koszmar. Ze wstydem przyznaję, że myliłam się co do Ciebie, drogie Opole. Byłam, jestem i na zawsze będę opolanką.
Boże, dopomóż, bo drania w końcu zabiję...