"Moja dusza wzbije się ponad drzewa, ale desperacki strach płynie przez moją krew, że nasze martwe miłości zakopane są w błocie..."
Tak wiele się dzieje. Tyle nowych dzwięków zamieszkało w mojej głowie. Tyle słów zostało wypowiedzianych. Tych dobrych i złych zdarzeń tyle. Nowych wschodów i zachodów, korowodów słońca. Nowych poszumów drzew jeszcze bezlistnych. Nowych dróg, rozwidleń, zakrętów. Nowych pryncypiów, ideałów, ambicji. Nowych barw, nowych, ciągle nowych. Zachłannie je łapię i chowam w sobie. Nowych śladów stóp. Tych maleńkich, niezgrabnych i niezdarnych, które pojawiają się obok moich, niby stanowczych, a zlęknionych. Jakby chciały odznaczyć strach i obawę o dalszy grunt. Ten stabilniejszy, dla śladów dużych i małych. Pojawiają się obok jeszcze jedne, a może dwie jeszcze pary. Takie pewne, cały czas obecne...