Ja już za nim nie płaczę. Już nigdy nie zapłaczę, kiedy niespodziewanie jego obraz ukarze się w mojej głowie, w moich oczach. Nie będę tęsknić ani rozpamiętywać chwil, które w żaden sposób nie były piękne i niepowtarzalne. Były zwyczajne. Choć przy nim byłabym szczęśliwsza, teraz, w końcu po kilku latach, akceptuję jego plan. Chciał zniknąć z mej pamięci, chciał bym o nim zapomniała. Akceptuję i w pełni przyjmuję, ponieważ jest on kompletny. Ponieważ ludzie, którzy tylko raz w życiu kochają, są właśnie prawdziwie płytcy.
Już za tobą nie płaczę.
Kończąc z tym wspomnieniem chcę zacząć coś nowego. Pragnę zmienić swoje życie. Nie jestem gotowa, ale może w trakcie nabiorę sił, by stać się lepszą. Być lepszym człowiekiem poprzez powolne chowanie coraz to większej ilości przykrych wspomnień. Nie chcę ich wymazywać, ponieważ one ukształtowały przyszłą mnie. Przyszłą, bo na chwilę obecną nie-wiem-kim-jestem. Na starcie praktycznie leżę, jestem praktycznie nieżywa, martwa, moje ciało gnije w nieskończoność. Powoli, pomalutku odżyję. Rozkwitnę. Pierwszy krok - zbliżyć się do kogoś. Tutaj zbliżam się do kogoś non-stop, jednak przez ten twardy ekran stajecie się dla mnie niematerialni. Potrzebuję do-tyku, przytrzymać wzrok na wzroku, usłyszeć śmiech, łzy, złość i miłość. Nie oszukam nikogo. Nie oszukam siebie. Gdybym nie potrzebowała zabawy ze zmysłami byłabym tylko wolną duszą. Nie chcemy dematerializacji.
Dziś rzygałam ostatni raz. Dziś rzygałam ostatni raz? Powiedzieć? Wyjawić skrywaną od lat tajemnicę? Uratować się?