Niby szczęśliwa, jak nigdy, ale czegoś brakuje...
Już minął rok mojej pracy, były wzloty i upadki i sięganie dna i odbijanie się, były dni krytyczne kiedy myślałam, że nie wytrzymam dnia dłużej i płacz po osobach, do których się przyzwyczaiłam, a których już na codzień nie widzę, ale po tym roku uświadomiłam sobie ile się nauczyłam, znam już granice mojej wytrzymałości psychicznej, nauczyłam się szacunku i choć często jestem zmęczona i niewyspana i tak jak dzisiaj wróciłam z cukrowymi dredami na głowie, to idę do pracy z uśmiechem na ustach i nie oddam mojego stanowiska za nic w świecie!
Kilka dni temu zyskałam najlepszą sąsiadkę jaką mogłam sobie wymarzyć, egoistycznie myśląc, że będzie na każde moje skinienie palcem, zapominając o jej własnym życiu prywatnym. Tak samo jak egoistycznie czasem upominam się o wieczorny spacer, zapominając, że mecz w Battlefielda sam się nie rozegra.
Poza tym, przedwczoraj zauważyłam w mieszkaniu dodatkowych lokatorów- 4 jaskółki wijące sobie 2 gniazka przy moim oknie, podobno przynoszą szczęście, ale ich szczęśliwe skrzeczenie od 4 rano do 21 i szczęśliwe brudzenie parapetu mi szczęścia nie przynoszą ;P
Niecierpliwie czekam do 19 czerwca, nareszcie będzie Lublin i A & A :)))
Szukam towarzysza do codziennego biegania po ul. Kaczyńskiego ;)
Trochę to wszystko chaotyczne, wyszłam z wprawy ;)