Powróciła chora z rajdu, poobcierana na nogach, ale szczęśliwa i zadowolona. Dziś w szkole zawitałam na godzinę. Miałam nie isć wcale, i pierwsza decyzja była najlepszą, szkoda, że jednak postanowiłam się zebrać. Ale i tak po geografii myk myk do dyrektora, telefonik do rodzica i uciekłam do domu... W tym momencie ledwo mówię, ale jak w przypadku wszystkich przeziębień powyjazdowych, do jutro powinno przejść.
Poza tym - z całego rajdu najbarziej ucieszył mnie sobotni koncert. Miałam zamiar zabrać się na Kasprzyckiego w Łodzi i naprawdę chciałam iść na ten koncert. Typowo: brak funduszy, brak czasu, niezgadanie. A tu po prostu spada z nieba i gra nam koncert na rajdzie :) Ach, cudownie! Na początku koncert troszkę przymulony, bo wszyscy siedzieliśmy, ale po chwili.. Dawno się tak dobrze nie bawiłam, tym bardziej, że mój pierwszy koncert od październikowych Strachów. Ale teraz już polujemy na Kuśkę w Łodzi, w sobotę Łąki Łan w Stereo i tam też 25.3 Farben Lehre :)
Lubię gdy piosenka bardzo mnie porusza i jest taka.. no taka!
Lubię gdy piosenka ma niezwykle ładny i ładnie opisowy tekst.
Lubię gdy mam ochotę śpiewać taką piosenkę jak najgłosniej.
Robert Kasprzycki - Winda VII