Takie oto małe, rude cudo podbiegło do mnie praktycznie, gdy wędrowałam na pocztę wzdłuż parku Reymonta A jak biegała! Sama słodycz opakowana w futerko.
Ogółem tak sobie siedzę i myślę (I proszę mi tu faktu, że nienaumiana tej cznności jestem niewypominać! ), że jest fajnie. Umierkowanie, ale fajnie. Siedze sobie w prawie ciepłym domu, łóżko mam prawie na wyciągnięcie ręki, mogę pisać, mogę rozmawiać ze znajomymi, przestałam ogarniać coś takiego jak czas, w ogóle nie czuję jego upływu. W szkole czuję się mimo wszystko jakby wciąż był wrzesień, a w życiu.. Jakby od listopada czy października minęły lata, a nie ledwie dwa, trzy miesiące. To takie dziwne. Ale przyjemne.
Dziś byłam na Traviacie - uwiebiam. Chyba tak powinna wyglądać prawdziwa miłość... Ach, straszny los romantyczki. W każdym razie - Alfred był uroczy. Opera podobała mi się zdecydowanie bardziej niż Aida. Jednak i tak My Fair Lady było najlepsze
Alice In Chains - When The Sun Rose Again